Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2007, 19:07   #11
Nansze
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Chwila. To trwało tylko chwilę. Parę sekund? Wieczność! Delikatny powiew wiatru zaczął plątać niepostrzeżenie jej włosy. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Wszytko wróciło do normy. Czas zaczął teraz biedź swoim starym trybem. Karhis otworzyła oczy. Usta wyrażały niezadowolenie, a oczy jej zmrużone, takie zielone. Czujne. Jedna strzała trafiła w nogę potwora, druga przekłuła jego hełm, a trzecia trafiła potwora w żołądek. Porażka przeszło przez myśl dziewczynie. Widziała. Słyszała, a może czuła. Jeden z ogrów skomląc i plując krwią biegł do niej. Zwolniła chwyt łuku. Rozproszył się jako czarno - czerwona jak mgła. Lekki uśmiech. Bystre oko. Ogr chciał uderzyć Karhis pałką z góry. Demonka kucnęła. Odchyliła się lekko do tyły. Jednym sprawnym ruchem wyjęła, a raczej wysunęły się z karwaszy sztylety, które skrzyżowała, by sparować cios. Ogr kopnął dziewczynę w przeponę. Ból. Tak to bolało. Karhis poturlała się kawałek dalej. Z jej ust popłynęła szkarłatna smuga. Wytarła ją o lewy karwasz, wstając z ziemi. Nie spuszczała wzroku z ogra. Widać było, że podobał mu się widok krwi. Karhis jedynie poczęstowała go pełnym odrazy uśmiechem. Zaczęła biedź. Pół metra przed ogrem, kucnęła by uniknąć spotkania z prymitywną bronią potwora. Wybiła się tuż przed nim. Cichy szelest sztyletu przecinającego powietrze. Ogr zapewne chciał przeklinać Karhis lecz z jego rozciętej krtani wydobywały się bezwładnie bąbelki powietrza. Ogr miotał się na ziemi, jak zranione dzikie zwierze. Dziewczyna stanęła nad nim. Stojąc na nim jedną nogą. Znajoma mgła spowiła rękę Karhis...
Strzała była wycelowana prosto między oczy. Wydawało się jej, że zobaczyła łzy w oczach gada, i że jego usta bezgłośnie powiedziały "nie". Stanęła na pieńku, na którym wcześniej siedziała. Zlustrowała otoczenie. Względny spokój.
Ta puchata biała kulka nie dawała je spokoju. Karhis siedziała na owym wcześniej wspomnianym pieńku.
-A gdyby, tak cię zabić? - I zaczęła grozić sztyletem przybłędzie. Pies był paskudnie natarczywy. Poszła za nim do lasu. Daleko w głąb nie musiała się zapuszczać. Minęli pierwsze drzewa Karhis zobaczyła smukłą postać przywiązana do drzewa z wydłubanymi oczyma i całą we krwi. Podeszła ostrożnie. Jej czujność wzmogła się. Sprawdziła puls ofierze. Martwa dziewoja. Nie wiadomo skąd zerwał się zimny dość nie sympatyczny wiatr.
-Już czas-Zaczęła zmierzać powolnym krokiem do swojej chaty. Zaczęła się pakować do skórzanej torby. Trochę prowiantu. Złoto. Kundel przyglądał jej się z zacięciem z progu domu. Popatrzała na niego z ukosa. Usiadła na brzegu łóżka. Wyjęła z gorsetu zdjęcie wroga. Zacisnęła pięści. Dość mocno, gdyż paznokcie przebiły jej skórę. Krew na podłodze. Schowała zdjęcie. Obandażowała prawą rękę.
Spakowana stała na progu swojego domu. Ostatnie spojrzenie na stare graty. Czyżby się uśmiechnęła? Ogrze zwłoki zatachała do chaty. Podpaliła. Chwilę stała na podwórzu. Przyglądała się jak spala się dach, słuchała jak skwierczy ogień. Zarzuciła torbę przez ramię i zaczęła iść przez pole.
 

Ostatnio edytowane przez Nansze : 28-12-2007 o 19:16.