Kejsi schowała się na szczycie kolumny ruin, mając nadzieję, że tam obleśne zombi jej nie dosięgną.
Z góry widziala dobrze odsłoniony spod piachu właz i zastanawiała się co oznaczają te symbole i jak to otworzyc. Póki co nie miała pomysłu.
Naraz wielbłąd rzucony przez golema Genghiego roztrzaskał się pokracznie o filar obok.
-
Genghi, nie we mnieeeee!!! – pisnęła rozpaczliwie.
Ze szczytu kolumny widziała
Thomasa, który... podał rękę
Astarothowi?
- Jakie to miłe! – ucieszyła się. – Pogodzili się! Miłe, miłe, widzicie, Astaroth nie jest zły, podał rękę Averonowi!
Sathem jako wilk uganiał się tymczasem za nomadami.
- Ugryź!!!
– dopingowała Kejsi. – Zjedz ich!!!....
FUUUUUU, nie nie gryź, nie jedz!!! – na szczęście, Sathem obrał inną taktykę.
Chciała ich jakoś wspomóc, problem w tym, że w wysuszonych ciałach zombi nie było ani grama wody! Wierna żywiołowi wody, Kejsi niewiele mogła zrobić.
- A masz, a masz, ty obślizgły, ty fuuuj!!!
– zeskoczyła na dół i zaczęła obrzucać znalezionymi wokół kamieniami jednego z nomadów umykającego przed
Sathemem.