John powoli otworzył oczy, uniósł lekko głowę i rozejrzał się dokoła. Nie rozpoznał ani otoczenia, ani wysokiego człowieka mężczyzny z siwą brodą. Gospoda...? Jaka gospoda...? - przemknęło mu przez głowę, gdy usiłował zebrać myśli.
Dopiero słowo 'Durnhole' przywróciło mu pamięć. Usiadł gwałtownie.
- Rakhin nie żyje? - spytał, nieco bez sensu. - Ten z tatuażami - dodał celem wyjaśnienia.
Widząc, jak barman potakująco kiwa głową zasępił się. Krótko potrwała nasza wspólna przygoda - pomyślał ze smutkiem.
- Jak rozumiem - spojrzał na wysokiego mężczyznę - to tobie, panie, zawdzięczamy wyjście z tej długiej śpiączki. Dzięki. Powiedz, jak możemy spłacić nasz dług.
Słowa były skierowane tak do kapłana, jak i do barmana.
- To były interesujące pszczoły - dodał. - Ciekawe, czyje to dzieło...
Przygryzł nieco wargi, a potem spojrzał na karczmarza.
- To prawda. Podążamy, a raczej - podążaliśmy - do Durnhole... Nie całkiem przypadkiem. Było takie ogłoszenie... Praca w sam raz dla nas... - machnięciem ręki objął całą trójkę. - Chociaż to pewnie i tak już nie jest aktualne. Po tylu dniach...
- A czemu pytasz? Mówi ci coś ta nazwa? Jest może coś, o czym powinniśmy wiedzieć? |