Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2008, 16:52   #8
enneid
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
48 dok przeznaczony był dla mniejszych prywatnych jachtów kosmicznych. W zasadzie był to okrągły plac o średnicy około 400 metrów, ograniczonej szarymi i brudnymi ścianami portu o wysokości jakiś 3 pięter. Stały tam prawie wyłącznie zdezelowane statki drobniejszych handlarzy i kilka małych statków kosmicznych bogatszych mieszkańców. Stał również niewielki liniowiec pasażerski, który latał na regularne na pobliską kolonię na jedna z asteroid. Było tam kilkunastu ludzi a takze droidów.krzątających się wokół statków. Czasem coś naprawiali, czasem czyścili statek, jeden wyraźnie przygotowywał się do startu.
Czarny frachtowiec wylądował właśnie tam całkowicie wtapiając się w wiele innych statków.
Z statku wyszedł Bartolomeo wraz z tłumaczem. Mógł się przydać, bo chociaż urzędowy językiem jest standardowy galaktyczny, to jednak w pól światku roiło się od różnych obcych mówiących w rożnych dialektach. Port nie był zbyt zadbany z ścia
Załatwienie wszystkich formalności sprawiło pewne kłopoty ze względu iz nie miał żadnego dowodu tożsamości ale 50 kredytów zmniejszyło znacząco dociekliwość urzędnika. Większym problemem było wynajęcie jakiegoś skoczka. Nie było żadnej wypożyczalni.
Trzeba było udać się na pobliski dealera z używanymi pojazdami, albo wsiąść w transport publiczny- w stare autobusy. z swoim pracodawcą miał się spotkać dopiero jutro- specjalnie zostawił sobie dzień zapasu.

***

Okręt senacki wylądował w specjalnym doku 21 dla vipów. Nie trzeba było wychodzić na ciężkie powietrze planety na zewnątrz. Do okrętu podłączył się rękaw, tak iż odrazo można było przejść do gmachu portu a dokładniej do dość przytulnego pomieszczenia wydzielonego od reszty kosmoportu. Tutaj było w miarę czysto, nie tak jak w reszcie portów, ale nadal daleko było od ideałów ekskluzywnych portów na Coursant. Było to coś w rodzaju poczekalni. Prócz kilku foteli nie było praktycznie nic. Jedynym urozmaicenie była niewielka palma.a także robot-informator.
Tam też podszedł Naviko, który dowiedział się z centrali portu o lądowaniu wysłanników senatu. Miał ich oficjalnie powitać, jako przedstawiciel króla. potem miał ich zabrać do pałacu, gdzie mieli się spotkać z Rexesem. Same negocjacje zaplanowano na jurto. Całe szczęście sam rodianin nie musiał brać w nich udział.
Właz od okrętu się otworzył...

***

Fern w końcu znalazł się na tyle blisko planety iż mógł ujrzeć jej lesista powierzchnie. Wyglądała całkiem przyjemnie. Jednak z tych szczątkowych informacji jakie zdołał zdobyć o tej planecie wciągu ostatnich kilku minut, była to parszywa planeta. Gorąco, parno, napięta sytuacja polityczno-społeczna. Jeśli Ghoust miał tutaj zlecenie, to z pewością to nic dobrego nie wróży dla tej planety
Kontroler lotów nakierował jego myśliwiec na 22 dok. Będąc już w atmosferze dostrzegł szare miasto znajdujące się w środku gigantycznej puszczy. nie było tam wieżowców a jedynie najwyżej 100 metrowe bloki. Nie wyglądało to zbyt obiecująco. ulice zdawały się być istnym labiryntem a większość domów zdawały się być w ruinie. Gdy już się zbliżał do doku ujrzał na placu obok czerwony okręt. Od razu rozpoznał okręt senacki używany przez dyplomatów i wysłanników senatu. Czyżby wysłannicy kanclerza, którzy mieli załagodzić konflikt na planecie? Nie wiele jednak miał czasu na rozmyślenie, gdyż myśliwiec już lądował. przynajmniej 20 minut temu wylądował jego cel, co oznaczało, że zapewne mógł już być poza kosmoportem, a znalezienie jego w mieście może okazać się niemożliwe. I jeszce durna papierkowa robota w urzędzie portowym...

***

W urzędzie emigracyjnym nie było wiele osób, prawdę mówiąc było więcej urzędników niż zainteresowanych. W pomieszczeniu znajdywały się trzy okienka, przy jednym stał jakiś jeden Twilek gestykulując ostro przed urzędnikiem za nim stała kobieta i dwoje dzieci tej samej rasy najprawdopodobniej rodzina
- Po co ten cholerny formularz KJ-27s o tym że niby formalnie jesteśmy rodziną?!...
Ralord niezbyt słuchał całej tej dyskusji, bowiem otrzymał od robota protokolarnego cztery formularze, potrzebne do uzyskania obywatelstwa i wskazał niewielkie biurko, przy którym można usiąść.
Przejrzał kilka pytań
rasa, orientacja, inne obywatelstwa, zawód, stan cywilny, wykształcenie, czy karany, oświadczenie że nie jest się ściganym żadnym listem gończym, inne miejsca zamieszkania, potwierdzenie że jest się obywatelem republiki... Zapowiada się godzina wypełniania pustych linijek. później pewno godzina przy urzędniku, a następnie trzeba by znaleźć jakieś biuro zatrudnienia
 
enneid jest offline