Opowieści z Gotham Nic śmiesznego
--- -Czy uważa pan, że on naprawdę jest szalony? - serce kobiety biło na tyle szybko, że w każdej chwili mogła zemdleć lub dostać zawału serca. Złapała się za pierś i z szeroko otwartymi ustami łapczywie łapała powietrze. -Proszę pani, biorąc pod uwagę czyny tego człowieka oraz jego obecny wygląd uważam że to nie podlega dyskusji. Poza tym w tej chwili to jedyna pewna linia obrony której prawdopodobnie użyją - wiedział że pytanie tej kobiety jest oczywiste i jego odpowiedź -Ale.. to morderca.. on musi zapłacić... Zapłaci prawda? - nadzieja z wcześniejszej rozmowy kiedy stojący przed nią mężczyzna zapewniał ją, że zabójca jej męża z całą pewnością dostanie to na co zasługuje traciła w jej umyśle swoje ostatnie punkty zaczepienia. -Tego niestety nie mogę pani obiecać. Musimy być wierni literze prawa, jednakże wie pani.. przy takich sprawach napływają do mnie wątpliwości. Mam wtedy doprawdy wrażenie, że sprawiedliwość jest jak powiedzmy.. - zmarszczki na twarzy mężczyzny tylko pogłębiły się kiedy z roztargnieniem będąc myślami zupełnie gdzie indziej próbował odnaleźć właściwe słowo. -Rzut monetą..? To właśnie miał pan na myśli prawda? - nieśmiało wyrwało jej się z ust. -Tak... myślę że to dobre porównanie - mężczyzna ze zdziwieniem stwierdził jak bardzo jest ono celne.
W tej niekończącej zdawałoby się chwili ciszy Prokurator Okręgowy Harvey Dent nie mógł przypomnieć sobie żadnych słów które przyniosłyby ulgę tej dzielnej kobiecie.
---
Na sali sądowej panowała zupełna cisza. Wszyscy zgromadzeni ludzie czy byli to pogrążeni w żałobie krewni ofiar, gapie których ciekawość przyciągnęła dzisiaj tu z większą siłą niż światło przyciąga ćmy, oburzeni mieszkańcy miasta z transparentami które świadczyły o tym że oni już wydali wyrok, wszyscy oni wstrzymali oddech kiedy wprowadzono głównego aktora tego spektaklu. Zielona, bujna czupryna sterczała mu na wszystkie strony. Widać pobyt w celi nie służył mu zbytnio. Miał co prawda więzienne ubranie, ale cała reszta sprawiała, że wywierał wrażenie raczej mieszane uczucia. Ci niezorientowani w sprawie mogliby powiedzieć, że to jakiś niesmaczny żart. Nienaturalne zielone oczy, szybko i uważnie spoglądały na zgromadzonych przed nim ludzi. Ktoś kto miałby odwagę w nie spojrzeć mógłby dostrzec w nich rzeczy w które i tak pewnie by nie uwierzył. Oprócz tego miał bladą cerę, bardzo bladą. Być może te zbrodnie nie dają mu spać po nocach - przemknęło w myślach pewnej kobiecie. Nie wyglądał na niebezpiecznego człowieka, ale jak określiła go reporterka Vicky Vale czasem najbardziej niebezpieczni są ci najbardziej niepozorni. Czuł na sobie ich spojrzenia, pełne oburzenia i odrazy ale także strachu co dość nieoczekiwanie biorąc pod uwagę jego pozycję wydało mu się dość zabawne. Uśmiechnął się lekko, i niewzruszony podszedł do swojego miejsca i spokojnie usiadł na krześle. -Widzieliście? Bydlak jeszcze się śmieje! Za to co zrobił mojemu synowi powinieneś się smażyć w piekle sukinsynu! - mężczyzna z góry wyraźnie stracił nad sobą panowanie i wydawało się że za chwilę rzuci się żeby własnoręcznie zetrzeć uśmiech z tej znienawidzonej twarzy. Nie zdążył jednak gdyż jego wybuch pociągnął za sobą żywą reakcję zgromadzonych. Dało się słyszeć narastające równie gniewnie okrzyki, ktoś rzucił butelką która o włos minęła głowę oskarżonego, jakąś kobieta splunęła mu w policzek. -Spokój, spokój na sali! - sędzia Miller wiedział że ta sprawa śmierdzi zanim jeszcze się za nią zabrał. Nie pamiętał takiego czubka w całej swojej długiej karierze sędziego a przecież Gotham w przeciwieństwie do chociażby takiego Metropolis słynęło z ulic pełnych bandytów, sadystów i gwałcicieli. Już na początku było jasne, że takie sprawy wzbudzają emocje, niepotrzebne emocje. Sędzia główny Miller nie lubił takich emocji, opinia publiczna wydała już wyrok i najchętniej ukamienowałaby tego faceta, ale w tym budynku to on stanowi tutaj prawo. Silne uderzenia młotkiem zagłuszyły tłum, który niechybnie szykował się do publicznego wieszania.
-Proszę wyprowadzić stąd tego mężczyznę oraz resztę zakłócających obrady. Przypominam państwu gdzie się znajdujemy i wymagam od państwa należnej powagi! Osób które nie zastosują się do tego już teraz mogę pożegnać.
Na te słowa mężczyzna o bladej prawie kredowej skórze znajdujący się na miejscu oskarżonego z całych sił zaciskał zęby próbując nie wybuchnąć śmiechem. Ciekawe co powiedziałby na to ten mały napompowany grubasek z peruką na głowie i swoi małym młoteczkiem? Mówię wam dalej było już nuuuudno. Odczytano mi zarzuty a kilku rozhisteryzowanych nudziarzy, których nie wiedzieć czemu jakiś kretyn powołał na świadków powiedziało jakim to jestem potworem. Bla bla bla ale się bałem!.
Po dwóch przerwach i kolejnych zeznaniach wydawało się że surowy wyrok skazujący jest tylko kwestią czasu. Harvey Dent znał się na rzeczy i zachowywał się jak lew, który dopadł swą zdobycz a młody obrońca z urzędu Ramsey Thomas sprawiał wrażenie, że ta sprawa wyraźnie go przerasta. Zresztą nawet weteran tego rzemiosła zrobiłby tylko jedną rzecz którą w tej sytuacji mógł zrobić. -Wysoki sądzie, panowie przysięgli... Uparcie twierdzę, że mój klient w chwili dokonywania swoich czynów był i w dalszym ciągu jest niepoczytalny. Żeby tego dowieść i przybliżyć tu szanownym zebranym bliżej jego osobę chciałbym powołać go na świadka żeby rozwiać wszelkie co do tego wątpliwości. -Czy oskarżenie zgłasza przeciw?- sędzia zwrócił się w kierunku miejsca zajmowanego przez prokuratora.
Prokurator uniósł tylko ręce i wzdychnął głośno dając częściowy upust swojej frustracji. Zdawał sobie doskonale sprawę, że cały wysiłek jaki włożył w tą sprawę może pójść teraz na marne. Strażnik sądowy doprowadził oskarżonego mężczyznę na miejsca świadka po czym przekazał mu sporą książkę w czarnej obwolucie z wygrawerowanymi na okładce złotymi literami. -Proszę położyć rękę na Biblii. Czy jest pan świadomy odpowiedzialności karnej i przysięga mówić prawdę, zawsze prawdę i tylko prawdę? -Bóg mi świadkiem, że tak właśnie będzie wysoki sądzie - uśmiech ponownie zagościł na jego ustach a tym razem jakby trochę się rozszerzył a słowa które wydobywały się z jego ust świadczyły o tym że doskonale się bawił. Nikt z obecnych nie zauważył dwojga skrzyżowanych palców drugiej ręki którą trzymał za swoimi plecami. Nikt też nie był przygotowany na to co miało nastąpić później.
__________________ "Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day |