Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2008, 13:51   #8
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Czym mógłbym Panu służyć?
Patrzę z zaciekawieniem na zmagania naspawanego jegomościa z krzesłem i stołem. Skąd on wytrzasnął ten gajer???
- W niczym w sumie. Myślałem, że sam potrzebujesz pomocy, ale widzę, że jeszcze się trzymasz.
Zastanawiam się przez chwilę czy koleś w ogóle coś zarejestrował, po czym skinąwszy mu głową ruszam w stronę wyjścia. Nogi jednak przy pierwszym kroku zataczają niebezpieczną woltę w stronę lady co zmusza mnie do zatrzymania się.
A jednak jest gorzej niż myślałem. O Boże. Nawet już nie czuję kiedy jestem nawalony a kiedy nie.
Robię dwa głębokie wdechy i... no cóż. Naprawdę chciałem już wyjść Podchodzę wzdłuż lady do barmana i mówię:
- Daj mi jeszcze jednego kielicha
Otrzymawszy szklankę zawierającą domowej produkcji napój ze sfermentowanej kukurydzy, uśmiecham się po czym pytam:
-Co to za jeden ten Henry Bragg?
Barman leniwie podnosi na mnie niezbyt bystry wzrok.
- Henry? hehe stary Henry był dziwakiem nie chciał mieszkać w mieście więc osiedlił się na peryferiach miasta... – robi pauzę i zaczyna dłubać w nosie. Przez pryzmat pełnej szklanki wygląda to niestety tak samo obrzydliwie jak normalnie - umarł jakiś miesiąc temu ... przede wszystkim był myśliwym i to dobrym. Świetne mięso mogłem od niego kupić...
- Mhmm. A Władcy? Nękali wcześniej Springfield?
- Nigdy... nie zapuszczali się aż w taki głąb ruin aby dotrzeć w okolice miasta ... W starciach brały głównie udział karawany i konwoje ...
Dopijam zawartość szklanki oddając barmanowi pustą. Spoglądam w stronę pustych okiennic, żeby się zorientować mniej więcej w porze dnia. Straszące resztki znaków drogowych dają coraz bardziej wydłużające się cienie. Do 18 zostało jeszcze trochę czasu...
- To moze jeszcze piwko ?
- Nie, dzięki. Nigdy piwa po whiskey. A nie masz pomysłu co mogłoby ich tu sprowadzić? Raczej nie cierpią na brak żywności...
- Nie mam pojęcia – barman wzruszył ramionami - Ale lepiej żeby tym najemnikom nikt nie zwiał bo inaczej będziemy przekąskami dla szponów śmierci - przełyka ślinę.
- No nic. To nie wróży najlepiej. Żegnam tymczasem.
Gdy odwracam się, żeby wyjść, zatrzymuje mnie głos barmana:
- Ekhm! 8 kapsli!
Wzdycham. O tym ta gruba menda zawsze pamięta, ale żeby co rano uzupełnić wodę w beczce, to już nie.
- No tak, tak.... - Wyłuskuje 8 kapsli i odchodzę
Mocny powiew wiatru działa na mnie jak kubeł zimnej wody. Wieje od północy, a na niebie zaczynają kłębić się ciemne i wręcz widocznie mokre chmury.
Pewnie będzie padać w nocy.
Idę się przejść po okolicy podziwiając pozostałości dawnego Springfield. Kolejny dzień w kolejnej tak samo wyglądającej dziurze. Kiedyś to musiało być imponujące miasto. Teraz jednak opustoszałe szkieletowe konstrukcje budynków dają schronienie jedynie przerośniętym szczurom i karaluchom. Tatko miał racje, żeby trzymać się z dala od miast. Wraz z jasnością myśli powraca we mnie złość na siebie i takie miejsca jak to. Zastanawiam się przez chwilę, czy nie wstąpić do domu uciech Velvet, by nie dać ujściu rozgoryczeniu przez lędźwie w ramionach, którejś z dziewczyn, ale po chwili rezygnuje z tego pomysłu. Szwendam się jeszcze trochę do momentu gdy słońce zaczyna zbliżać się do linii horyzontu, po czym idę do ratusza.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline