Connors wszedł do pomieszczenia. Był wstrząśnięty; nie spodziewał się takiego widoku. Jednak nie na tyle, by zapomnieć o dobrych manierach.
- Lukrecjo, droga przyjaciółko! – rzekł podchodząc do fotela, by uścisnąć małe dłonie dziewczynki. – Panowie – skłonił się następnie doktorowi i mężczyźnie w ciemnoczerwonym surducie. Nie mógł sobie w tej chwili przypomnieć, czy już się przypadkiem gdzieś nie spotkali; może na jednej z popołudniowych herbatek w Towarzystwie?
Podszedł do kanapy, podpierając się swoją nieodłączną laską, ozdobioną gałką z kości słoniowej. Usiadł. Stąd miał wystarczająco dobry widok na wszystkie osoby w pokoju, jak również i niecodzienną „ozdobę” na biurku.
- Zjawiłem się najwcześniej, jak tylko było można, droga Lukrecjo – powiedział do dziewczynki – Jak mogę Ci pomóc?
Miał szczerą nadzieję uzyskać przy okazji wytłumaczenie obecności makabrycznego słoja w pomieszczeniu. Choć dość przerażająca, cała sprawa już wzbudziła jego ciekawość.
__________________ Ni de ai hao - xue xi hai shi xiu xi? |