Ah, w końcu własne ubranie, te szaty zaczynały być nadzwyczaj niewygodne. Przebierajac zastanawiałam sie co jeszcze czeka nas dzisiejszego wieczora. Jest tutaj tyle ludzi, nie sposób ich poznać w tak krótkim czasie. Zastanawiało mnie tez w jaki sposób będa się do nas odnosić. Z przyjaźnią? Z niechęcia? Miało się to wkrótce okazać.
Z nikąd pojawił się kelner machając przed nami taca zastawioną kieliszkami. Nico podał mi wino i odpowiedziałam mu uśmiechem po czym wziełam łyka z kieliszka. Wino było smaczne, najwyraźniej nie szczędzili na nie pieniędzy. Spojrzałam na Nico, który nadal był dla mnie poniekąd zagadką. W jakis sposób mu ufam, a przecież nic o nim nie wiem. Przyjżałam się jego rysom. Przystojny, dobrze zbudowany, pewnie nie jedna kobieta ma ochotę obejrzeć się za nim na ulicy. A mimo to nie jest w moim typie.
I wtedy podszedł do nas ten mężczyzna. William. Tak, on ma w sobie to coś. Ubranie, które idealnie leży, nienaganne maniery, i ogólną miłą aparycję. Moze jednak ten wieczór nie będzie taki zły. Jeśli wszyscy będą tak uprzejmi to chyba mi się tu spodoba.
Uśmiechnęłam się czarujaco do pana Moorhous'a podając mu dłoń.
- Jennifer Brown, bardzo mi miło. Myślę, że znajdę chwilę na rozmowę z panem, z chęcią poznam mojego nowego brata.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |