Popatrzył stworowi uważnie w oczy. Rzeczywiście, nie był to zwyczajny potwór. Ani chybi inteligentna istota. Człowiek być może nawet. Słyszał o przypadkach tego typu klątwy. Jak chociażby o słynnym Jeżu czy królewnie Addzie zaklętej w strzygę. Ten tutaj nie wyglądał jak strzyga, zdecydowanie nie. Ani też nie zamierzał rzucić im się do gardeł.
- Bystryś - mruknął z uśmiechem - Istotnie, jestem wiedźminem. I zabijam potwory.
Wyprostował się i spojrzał na "odyńca" z góry. Potem odwrócił się i uczynił parę kroków w stronę swojego legowiska.
- Ale bez obaw. Zabijam tylko za pieniądze. I to w dodatku stwory będące realnym zagrożeniem - powiedział siadając przy ognisku - A ty mi groźnie nie wyglądasz.
Wiedźmin przyjrzał się stworkowi uważnie. Potem zerknął na Avnara. Elf zdawał się nie poświęcać ich gościowi zbyt wielkiego zainteresowania. Grunt, że go nie zastrzelił przedwcześnie.
- Słyszałem o podobnych przypadkach jak twój. Skoro klątwę można rzucić, można ją też zdjąć, podobno... - powiedział.
"No to niezły bigos" pomyślał. Znalazł się tutaj, kilka kilometrów od Brokilonu. Z wyrokiem śmierci w Kerack, z elfem-wariatem i tym gadającym dzikiem. Wszyscy zmierzali w tym samym kierunku. Zaiste dziwny zbieg okoliczności.
- A jak ci się wydaje, że co robimy? - uśmiechnął się paskudnie - Ot tak, wyruszyliśmy na łono natury, zaczerpnąć powietrza. Jesteś dosyć bystry, więc chyba potrafisz się domyślić w jakim kierunku zmierzamy.
Spojrzał na Avnara po czym ponownie na Magnara.
- Jestem Vildemor, wiedźmin, jak już raczyłeś zauważyć. A mój nadzwyczaj ostrożny towarzysz to Avnar - wskazał na elfa - Witaj wśród uciekinierów - uśmiechnął się paskudnie.
__________________ Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić... |