Hmmm przyznam się bez bicia, że podchodziłam do Greenwooda parę lat temu (2 razy nawet) i nie potrafiłam przebrnąć przez początek. Takie ciepłe kluchy, gdzie nic się nie działo... widzę jednak po screenach, że jednak fabułę i akcję jakąś to ma. Chociaż czy spróbuję podejść raz jeszcze?
Gatunek komedii romantyczno-obyczajowo-szkolny nigdy nie był moim ulubionym. Jak już coś takiego oglądałam, to akcent był postawiony na "komedię".
W każdym razie, mimo opisowej recenzji
Kellego, raczej się nie skuszę do powrotu do tej serii... no chyba, że mnie ktoś przekona.