Stan - Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa - powiedział Rich, po czym zaklął szpetnie. Walnął w deskę rozdzielczą, oparł się o nią i zamilknął na chwilę. - No dobra, niech i tak będzie. Gdzie mamy się z nimi spotkać? Powiedzieli ci, czy też mamy objechać całe to miasto naokoło? Ja pierdzielę, po cośmy zajechali do tej dziury, po cośmy wysłali tych idiotów, żeby kupili zapasy? I teraz zostaliśmy my dwaj. Powiedz mi, czy oni wszyscy napadli na ten sklep, czy tylko kilku? Hmm? Szeryf - O zapłacie pogadamy później, nie ma teraz czasu na targi. Ale pamiętajcie, waszym zadaniem jest schwytanie tych sukinsynów, OK? Za trupy nie płacę. I nie próbujcie mnie wyślizgać. No, teraz lećcie. Do sklepu można wejść od frontu albo z boku, z tej uliczki, o tam. W obu przypadkach uważajcie na siebie. Nie jestem w stanie podać wam żadnych dokładniejszych planów, wiem, że od frontu jest sklep, a w poprzek pomieszczenia biegnie lada, a od tyłu mamy jadalnię. Tylko tyle. Ruszajcie.
Udaliście się na koniec ulicy, gdzie już czekała grupka ludzi szeryfa. Ukryci za rozmaitymi beczkami, skrzynkami, a nawet workami z piaskiem pilnowali, aby nikt nie wyszedł ze sklepu. Było ich może dziesięciu od waszej strony, ale pewnie to nie wszyscy. Ucieczka
Rozmawiając o mniej czy bardziej ważnych sprawach, docieracie wreszcie na skraj ruin. Stąd dobrze widać już miasto, a karetkę wręcz świetnie. Umiejscawiacie się w dość dobrze zachowanym budynku, który niegdyś był zapewne jakimś magazynem. W rozbitych skrzynkach gnieździ się już tylko robactwo, ale drewno nadal jest dość suche, aby je zapalić, jeśli chcecie. Mieścinę obserwujecie przez dziurę w ścianie, zaś od wozu dzieli was tylko jakieś pół kilometra łysego stoku. Tak blisko, a tak daleko...
__________________ "When life gives you crap, make Crap Golems" |