- Nie sądzę, aby informator był potrzebny. Prędzej czy później dotrzemy do kogoś takiego, wystarczy poczekać. Powiem ci też, że ta sprawa mało mnie obchodzi, a zajmuję się nią, bo tu chodzi o moją wolność, a przy okazji całkiem nieźle płacą. Tego wymaga mój zawód, profesjonalnego podejścia do roboty. Tak więc, jak powiedziałeś, zajmiemy się wszystkim, co mamy pod ręką. Łącznie z tym magazynem, jak i zaginięciem. Nawet, jak to nie jest ze sobą powiązane, można na tym zarobić. Podejmujemy tak zwane zawodowe ryzyko. – przerwał na dłuższą chwilę.
Popatrzył po ludziach w karczmie, swobodnie sącząc piwo z kufla. Gdy upił połowę, kontynuował monolog.
- Najgorsze jest to, że mamy ograniczone pole działania. Ot, przejdziemy się po mieście i to wszystko, a straż miejska wpadnie na trop naszych poszukiwań i zrobi wszystko za nas. Dobry pretekst, aby nam nie zapłacono, a do tego nie możemy dopuścić. – Revan normalnie tak nie mówił, zazwyczaj rzadko cokolwiek mówił, ale piwo rozwiązywało język. Szybko opróżnił pół dzbanka. |