Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2008, 16:45   #33
Tokokamre
 
Reputacja: 1 Tokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnie
Adam
Polska, Poznań, ślepy zaułek

Menel, przestraszony, kuli się i spogląda na ciebie kątem oka.
- Panie, co pan! Ja tylko opycham, co mi kazano! – gdy zadajesz swoje pytania, kuli się jeszcze bardziej – Spokojnie pan! Wyglądał, wyglądał. No, normalnie! Średni, łysy, z brodą… kurtkę miał, taką skórzaną. I tatuaż na facjacie, taką, no. Błyskawicę. A tanio, bo mi kazał! – mówi, po czym kuli się jeszcze bardziej i już się nie odzywa. Chyba szkoda marnować na niego czas…

Devon
USA, Detroit, dom Dixów

Jako że cały dzień byłeś na nogach, byłeś potwornie zmęczony. Do tego stopnia, że zasnąłeś. Śnił ci się jakiś mężczyzna – siedzący na fotelu w otoczeniu setek identycznie wyglądających mężczyzn o długich, czarnych włosach i krwistoczerwonych oczach z ustami zasłoniętymi przez czarno-czerwone szale. W pewnym momencie rozległ się sygnał telefonu i wyrwał cię z objęć Morfeusza.
- Halo? – powiedziałeś zaspanym jeszcze głosem.
- Tu Langdon. Zdzwoniłem się z kumplem i umówiłem was na spotkanie… nie wiem czemu, ale nie chciał mi powiedzieć co wie o Xavro. Jeśli wciąż chcesz się w tym babrać, spotkaj się z nim i ze mną za magazynem – tu podał adres – dzisiaj, za godzinę. Na twoim miejscu przyjechałbym z kumplami… Xavro nie żartuje i prawdopodobnie na miejscu będzie czekał komitet powitalny.

Thomas
USA, Nowy Jork, restauracja ‘Betts Dinner’

Słysząc słowo ‘Jinx’, Killby blednie, a zaraz potem marszczy brwi.
- Co? O co panu chodzi? – pyta z mieszaniną strachu i złości. Chyba nie chce się wygadać… trzeba będzie go później docisnąć. Teraz lepiej się stąd wynosić…

Bez problemu – dzięki Kate – wychodzicie tylnymi drzwiami i docieracie do twojego samochodu. W momencie gdy macie wsiadać, Killby – czy też Jinx – łapie się za głowę.
- Pośpieszmy się, mam przeczucie że idą tu… i chyba jest ich więcej niż jeden. – mówi, odrywając ręce od czoła i rozgląda się. Jak na wezwanie zza rogów wychodzi 3 ludzi – jeden ze strzelbą, jeden wygląda na nieuzbrojonego, zaś trzeci ma… miecz? A przynajmniej z coś co na miecz wygląda. Nie możesz się im jednak dokładniej przyjrzeć, gdyż starasz się uruchomić pojazd.

Kate
USA, Nowy Jork, okolice restauracji ‘Betts Dinner’

Docieracie do samochodu Thomasa. W pewnym momencie Killby łapie się za głowę po czym, gdy uspokaja się, oznajmia że „ma przeczucie”. I sprawdziło się. W tym momencie idą na was trzej mężczyźni. Każdy z nich jest sam w sobie dziwny – mają na sobie długie czerwone płaszcze i szale zasłaniające twarz – ale ich broń wygląda jeszcze dziwniej. Strzelba z niewiarygodnie długą lufą, rękawice z metalowymi paznokciami i długi, srebrny szpikulec. Bez wątpienia zamiary mężczyzn nie są przyjazne…


Karol
Kanada, Ośrodek badawczy ‘Alabaster’

Zdążyłeś tylko wrzucić wszystko do szafki nieopodal i zamknąć ją, gdy do środka weszło 2 mężczyzn w mundurach. Jeden z nich podszedł do ciebie i wyciągnął dłoń.
- Panie Kryszałowicz, niezmiernie miło mi pana poznać. Jestem porucznik Imore, zaś to porucznik Hernandez.
Popatrzyłeś na nich chwilę, po czym również wyciągnąłeś swoją dłoń
- Mi również jest miło poruczniku
- Zapewne doktor Frederick nie wyjaśnił panu, w jakim celu pana... sprowadzono do ośrodka?
- Nie, tylko same testy, trochę rozmowy, i to wszystko, zapewne pan mnie poinformuje, panie poruczniku??
- Jakie to typowe dla niego. Oczywiście, powiem panu o co chodzi. Otóż od niedawna dochodzą nas słuchy na temat organizacji rządzonej przez niejakiego Xavro - to oczywiście tylko pseudonim, nazywa się inaczej... ale tego dla własnego bezpieczeństwa dowie się pan jeśli przyjmie pan naszą ofertę. Tak więc osoba ta odkryła, że poszczególne osoby z każdej części świata posiadają... nietypowe zdolności. Jak dotąd udało nam się dotrzeć tylko do pana i jeszcze trzech innych osób. Inne pozostają poza zasięgiem - albo zginęły, albo dołączyły do organizacji Xavro. Organizacja ta ma na celu podporządkowanie sobie całego społeczeństwa. Mówią, że chcą lepszego świata i temu podobne, ale mimo wszystko manipulują ludźmi... wbrew ich woli. My - jako im, niestety, pokrewna organizacja również staramy się zebrać ludzi obdarzonych... zdolnościami... lecz nie po to, by wykorzystać ich dla jakiegokolwiek celu, lecz tylko aby uświadomić im zagrożenie ze strony Xavro i jego popleczników.
-Czyli jestem zagrożony?? A wy chcecie zwerbować mnie... hmm pomyślmy... aby mnie ochronić, jednakże… - uśmiechnąłeś się - Jakie byłoby moje zadanie? Z tego co wiem, nie podejmuje się pracy bez omówienia wszystkiego, co by dotyczyło mnie i mojego życia. Chce wiedzieć tyle, ile muszę - albo mogę - wiedzieć przed podjęciem decyzji, prosiłbym aby pan mi uchylił rąbka tajemnicy...
- Ach. - uśmiechnął się lekko - Pana zadanie polegałoby jedynie na informowaniu nas o podejrzanej aktywności w okolicy miejsca pana zamieszkania... chodzi nam o takie ciekawostki jak tajemnicze zniknięcia, podpalenia, zagadkowe wypadki... poza tym w ekstremalnych okolicznościach - na przykład jeśliby życie kogoś z ludzi pomagających już nam było zagrożone - zostałby pan poproszony o pomoc. Oczywiście nic za darmo... w razie potrzeby lub ataku również pomogą panu inni i będzie pan informowany o wszystkim co dotyczy sprawy... a prościej, będzie pan współpracował z nami na prostych warunkach - my nie zataimy przed panem informacji i otrzyma pan naszą pomoc kiedykolwiek będzie wymagana, w zamian pomagając i dostarczając informacji nam.
-Aha... rozumiem, czyli będę takim Jamesem Bondem, tylko w konspiracji, jeśli się mylę, to niech mnie pan poprawi, panie poruczniku
- Hm. Teoretycznie można tak powiedzieć... ale będzie pan od niego lepszy dzięki swojej zdolności. Oczywiście najpierw musimy się dowiedzieć, co to za umiejętność... doktor Frederick twierdzi że wie, ale nigdy nie mamy pewności.
-Czyżby to była jakaś sieć, dzięki mój mózg łączy się z komputerem...- powiedziałeś powoli, lekko ironicznie - Jeśli sprawa się tak układa, będę lekko zawiedziony, zawsze marzyłem, aby pozwiedzać świat, i postrzelać do ludzi, no chyba że taką rozrywkę też fundujecie, panie poruczniku.
Imore znów się uśmiechnął.
- Doktor twierdzi że pana umiejętność jest bardziej interesująca niż robienie za drugiego Rambo. Zresztą... może chce pan, aby porucznik Hernandez zademonstrował panu o jakiego rodzaju umiejętności nam chodzi?
-To będzie pokaz komputerowy czy może na mojej osobie?- zapytałeś.
- Na ścianie. - powiedział porucznik z szerokim uśmiechem.
- No skoro na ścianie, to proszę zaczynać…
Na te słowa porucznik Hernandez - dotąd stojący nieruchomo - zbliżył się do ściany i dotknął jej dłonią. Zamknął oczy, odetchnął głęboko kilka razy... i na twoich oczach jego ramię wniknęło w ścianę jakby to była woda, a zaraz za nim wkroczył w nią sam wojskowy. Po chwili wyłonił się i, dysząc ciężko, osunął się na podłogę. Imore podrapał się po głowie.
- Jak pan widzi, nie jest to coś co widzi się na codzień... dodam, że umiejętność ta wymaga ogromnego wysiłku od porucznika, jako że odkrył ją w sobie stosunkowo niedawno...
- Rozumie, bardzo panu dziękuje za tą wyczerpującą prezentacje- powiedziałeś do leżącego człowieka
- Ale... czy to oznacza, że moje umiejętności są takie same?? I jeszcze jedno, skoro mam być bezpieczny, to po co posyłacie mnie z powrotem do mojego miasta, czy nie byłbym bezpieczniejszy tu?? Nie rozumiem tego, czyżbym miał być przynętą, miałbym być informatorem kiedy wpadną na mój trop. Jak dla mnie to dziwna strategia, choć z drugiej strony... no dobrze, chciałbym wysłuchać co ma pan jeszcze do powiedzenia, i oczywiście tak. Zgadam się dołączyć do was, bo czy mam inne wyjście? – wyrzuciłeś z siebie potok pytań. Porucznik uśmiechnął się.
- Po kolei… pana umiejętność różni się znacznie od zaprezentowanej, choć nie wiemy wciąż jaka ona jest. Posyłamy pana do domu, gdyż – choć trochę wstyd mi to mówić gdyż brzmi to tak, jakbyśmy traktowali pana przedmiotowo – przyda się pan nam najbardziej. Nic panu nie będzie grozić… w miejscu pana zamieszkania znajduje się już jedna ze znalezionych przez nas osób… to ona pana do nas… doniosła. Dosłownie… - w tym momencie do pokoju wkroczyła młoda kobieta i, uśmiechając się, złapała cię za ramię.
- Jestem Kamila. – powiedziała czystą polszczyzną, po czym… wszystko zniknęło.

Nagle znalazłeś się w swoim pokoju, zaś obok ciebie stała twoja nowa – przymusowa, jak by nie było – znajoma. Znów uśmiechnęła się, po czym rzuciła w twoją stronę jakiś kartonik i wyparowała. Spojrzałeś na papier, który okazał się jej wizytówką. Dodatkowo przyczepiony był do niej rysunek mężczyzny rozmawiającego z czymś co przypominało maszynę do napojów, podpis ‘Tch’ i krótkie zdanie:

„Niedługo dostarczymy ci informacji – porucznik Imare.”


...przynajmniej jesteś u siebie.
 
Tokokamre jest offline