Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2008, 21:29   #102
John5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Revan, Cohen

Piwo i kwas były dobre a karczma tłoczna. Pomimo tego nadal pozostawaliście w raczej ponurych humorach, w końcu sprawa była poważna, możliwe jest nawet, że niepowodzenie przypłacicie życiem. Co pewien czas spoglądaliście po innych stołach wzrokiem szukając czegoś, co mogło dać wam odrobinę rozrywki, lub informację. Tego wieczoru jednak najwyraźniej los nie był wam łaskawy. Wszystko co zobaczyliście miało znamiona zwykłych, przyziemnych spraw, które spotkać można w każdej karczmie. Przy jednym stole trójka mężczyzn śpiewała wyjątkowo sprośną piosenkę, gdzie indziej ktoś głośno się kłócił gestykulując przy tym i wymachując trzymanym kuflem, przy okazji oblewając wszystkich dookoła. W jednym z kątów sali po chwili udało wam się dostrzec widok może nie tyle dziwny, co rzadko spotykany w karczmie. Na wysokim zydlu siedział starszy mężczyzna, na twarzy którego zmarszczki wyrysowały mapę długiego żywota. Na łysej niemal głowie widać było plamy wątrobiane. Dookoła rozsiadła się grupa słuchaczy, pośród których znaleźć można było tak młodzieńców, jak i dojrzałych i poważnych mężczyzn. Dziad rozprawiał o czymś żywo przy okazji rysując coś na stole palcem maczanym w misie gulaszu stojącej obok. Co i rusz sięgał też po piwo, zamawiane przez któregoś ze słuchaczy.

Balius

Kopnięte od niechcenia resztki wznieciły jedynie chmurę pyłu, którym zacząłeś się dusić. Szybko wyszedłeś na zewnątrz i przez moment plując i kaszląc starałeś się pozbyć paskudnego posmaku spalenizny z ust. Kiedy po chwili doszedłeś do siebie obszedłeś budynek sprawdzając wszystko, co wydało ci się podejrzane. Po tych oględzinach stwierdziłeś, że pożar musiał być gwałtowny, ale krótki. Ściany mimo, że osmalone nie wyglądały na zbytnio zniszczone, a sąsiednie budynki nie miały śladów po ogniu. Oczywiście mogłeś się mylić, w końcu mury zawsze można pomalować, albo pokryć nową warstwą tynku. W każdym bądź razie stwierdziłeś, że przejście z dachu na dach byłoby niemożliwe. Wysoka część magazynu stała na rogu trzech uliczek a od czwartej strony łączył go z innym budynkiem część niska. Różnica poziomów tam wynosiła ładne kilka metrów. Co prawda można by przeskoczyć nad tym i wylądować po drugiej stronie na dachu wyższej części, ale to wymagałoby kociej wręcz zręczności (3 zdjęcie w poprzednim poście). Dach na którym by się wskakiwało, był spadzisty i nachylony pod dość ostrym kątem, utrzymać się na nim byłoby niezmiernie trudno. Wzruszyłeś ramionami, teraz już nikt nie przeskoczy, bo i po co?
Postanowiłeś, że pora już wracać, powoli zaczynało zmierzchać a ty byłeś ciekaw, czego dowiedziała się reszta. O ile dowiedzieli się cokolwiek. Trasa , mimo tego, że już nią szedłeś zajęła ci trochę czasu. Głównie z powodu pozawijanych uliczek, przecinających się i mylących drogę. Dopiero, kiedy wyszedłeś na jedną z głównych ulic zorientowałeś się gdzie jesteś i po chwili byłeś już w magazynie. Otwierając się drzwi wydały z siebie przeciągły zgrzyt, na który odruchowo się skrzywiłeś. W środku panowała ciemność więc pozostawiłeś otwarte drzwi by wpuścić nieco światła, co dało jednak mizerny efekt. Po przejściu paru kroków o mało nie potknąłeś się o coś, czego nie byłeś w stanie zidentyfikować, prawdopodobnie jakaś deska, lub inny śmieć, których było sporo w magazynie.. Na twoje szczęście szedłeś ostrożnie szukając czegoś, by oświetlić pomieszczenie choć odrobinę. Nagle z jednego z kierunków usłyszałeś jakiś odgłos, zdecydowanie zbyt głośny jak na szczury.

Louis, Justicar, Raziel

Raziel ze stęknięciem założył za druga próbą cięciwę, zadanie pozornie łatwe, ale mając nóż wbity w ramię, już nie takie proste. Właśnie sięgał po pierwszą strzałę, zamierzając umieścić ją w którymś z przeciwników kiedy coś ostrego ukłuło go w plecy. Ze zdziwieniem obejrzał się i zobaczył napiętą kuszę trzymaną przez strażnika. Za nim stało jeszcze trzech z kuszami i czterech z mieczami. Wszyscy mieli broń w ręku i najwyraźniej gotowi byli, do walki, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Raziel powoli opuścił łuk i cofnął rękę znad kołczanu.

Justicar w tym czasie rzucił się na wroga zamierzając rozpruć mu jeśli nie gardło, to chociaż brzuch. Jednak nagłe cięcie zmusiło go do zmiany planów. Korzystając z obu sztyletów zablokował ostrze miecza i odskoczył na bezpieczną odległość. Przeciwnik był wyższy i miał dłuższą broń co dawało mu sporą przewagę zasięgu. Chwilowo był pat.

Louis stanął pewniej na nogach i poprawach chwyt na rękojeści. Czekał na ruch przeciwnika, na jego błąd, na miejsce, w które mógłby ugodzić bez ryzyka, że oberwie szybką kontrą. Nie doczekał się tego, niespodziewanie dla wszystkich zza waszych pleców odezwał się spokojny, chłodny głos.

-Co tu się wyprawia? Walki na ulicach? Dopiero co uspokoiło się tam, na placu a inni zaczynają tutaj? Tyle, że widzę, że tu walka jest już poważna, na ostrą broń. Natychmiast rzucić broń! Nie będę się powtarzał, każdy kto zaraz nie będzie miał pustych dłoni dostanie bełt z kuszy po samą dupę. Jasne?-

Szybki rzut oka za siebie pozwolił wam zobaczyć ósemkę strażników, z czego czterech mierzyło do was z kusz, jeden stał tuż za Razielem. Pozostali już mieli rękach miecze. Jeden z nich nosił kirys oprócz kolczej koszulki. To właśnie on przed chwilą do was przemawiał.

Barry

Siedziałeś oparty o ścianę wspominając lepsze czasy, kiedy jeszcze miałeś jakieś perspektywy na przyszłość. Dlaczego nie pozostałeś w armii? Może nawet udało by ci się osiągnąć stopień sierżanta? Kto wie, co mogło cię wtedy czekać? Nagle twoje rozważania przerwał zgrzyt otwieranych drzwi i do środka ktoś wszedł, kto dokładnie nie byłeś w stanie ocenić. Widziałeś jedynie ludzką sylwetkę wchodzącą do wewnątrz, zostawiającą otwarte drzwi. Miałeś co do tego złe przeczucia. Kto to był i po jaką cholerę zostawił otwarte drzwi? Czy planował coś przeciw wam i chciał zaraz potem szybko uciec? Powoli sięgnąłeś po topór, który położyłeś obok przed snem. Kiedy ostrze zgrzytnęło o podłogę zakląłeś w myślach i zamarłeś na moment.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline