VIII. Jezus pociesza płaczące niewiasty. Obraz jego końca napawał serce porucznika przerażeniem. Był niemożliwy do opisania, pełen smutku, żalu, niczym ukrzyżowanie Pana... Wierny więc klęczał tylko, wpatrując się w witraż przedstawiający właśnie jego, płacząc. I wpatrywałby się weń przez resztę życia, modląc się tylko o to, by Bóg zmienił jego los, by jego statek dopłynął do Itaki... Tam uda mu się udowodnić swą tożsamość, tam stanie u boku swej Penelopy, doskonałości, do której tak długo zmierzał... Lecz klątwa Posejdona pokonywała jego marny stateczek na oceanie Gniewu Pańskiego...
Nagle usłyszał słowa Daniela. - One mówią, że mamy niewiele czasu. Powiedzcie Tadziowi, że poszedłem na wieżę. Stamtąd będę was wspierał. Mam jeszcze 26 naboi.
I znów poczuł krzyż na swych plecach. Twoja śmierć to plan boski, śmierć każdego z nich to idea boska, dobra! Czy ktoś bowiem inny chce nam tak pomóc, tak ułatwić życie w jego Królestwie, jak Pan? Ty masz inny krzyż, inny! Masz doprowadzić każdego z nich do tego momentu, to twoi ludzie, to twoi podwładni, przyjaciele, bracia i siostry... Jezus, mimo krzyża na jego plecach, chciał dopomóc matce, pocieszał napotkane niewiasty... Ars vivendi było dla ciebie głównym szlakiem życia, czas na Ars moriendi! - NIE!- ryknął Wierny, podrywając się z ziemi. Działał w jakimś szale, nie zważając na ogromny ból. W trzech skokach dopadł do wejścia na wieże, gdzie przed chwilą zniknął Daniel, po czym popędził po schodach na górę. Po chwili dobiegł do niego i, z trudem łapiąc oddech, podszedł do chłopaka.
Pierwszym ruchem uderzył snajpera w twarz. - Nie Daniel, nie! To nie koniec, nie taki koniec, nie tak umrzesz! Nie poddasz się!- krzyczał, a jego oczy wciąż były pełne szaleństwa- To jeszcze nie ta chwila... Przeżyliśmy tyle chwil, zrobiliśmy tyle rzeczy, by dojść do tego momentu... Teraz nie możesz się poddać, nie możesz, nie teraz... Rozkazuję. Rozkazuję, strzelcu Flaszenberg!
__________________ Kutak - to brzmi dumnie.
Ostatnio edytowane przez Kutak : 30-01-2008 o 01:03.
|