Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2008, 17:07   #2
sante
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze


Z miejsca powstała kobieta w wieku niespełna trzydziestu lat. Ciemne włosy do ramion oraz piwne oczy odbijały się na tle biało srebrnego ubrania. Jej zadaniem było utrzymywanie pokoju na tą chwilę za wszelką cenę. Cepheia to zbyt młody naród by mógł sobie pozwolić na wojnę, dlatego też jej szata była w elementy białe, symbolizując pokój.

Ukłoniła się przed imperatorem do pasa, pokazując podległość i szacunek dla jego osoby, chodź w głębi duszy czuła pogardę jej własną i całego narodu Fenixa. Podniosła się i skłoniła pojednawczo głowę w kierunku pozostałych osób. Rozprostowała szatę, by wyglądać jak najgodniej, co zresztą było wskazane na tak ważnym stanowisku, które zajmowała.
- Witam wszystkich. Nazywam się Amadea. Cedryk, władca narodu Cephei powstałego, z Fenixa, powierzył mi zadanie, niesienia porozumienia i pokoju między naszymi narodami. Mam nadzieję znaleźć między wami zrozumienie i chęć kooperacji, tak by nasze narody mogły kiedyś stać się na tyle silne, by godnie stanąć u boku Imperium Vrathów, które teraz musi jak dzieci nas prowadzić miedzy galaktycznymi ścieżkami. Ja i mój lud jesteśmy wdzięczni za ich troskę i opiekę, której przez wiele lat nie rozumieliśmy. Nadeszły jednak takie dni, gdzie już więcej nie pragniemy unosić się dumą, ale podążać za swym nauczycielem tam, dokąd nas prowadzi.-
Poprawiła translatora na uchu, skłoniła głową i usiadła na swoim miejscu, nie odrywając wzroku od imperatora.

-----------------------------------------

Cedryk siedział w większej sali tronowej i wpatrywał się zadumany w gwiazdy za szybą. Bezchmurna noc ukazywała piękno kosmosu, myśl, że między tym pięknem tyle czyhało zła na ludzi szukających wolności i bezpieczeństwa, nie dawała mu spokoju. Był władcą Cephei, niegdyś pustynnej planety, dziś kwitnącej cywilizacji. Nie on stworzył silnym ten naród, on tylko kontynuował dzieło swoich poprzedników. Niestety nie jemu będzie dane rozbudować potęgę Cephei’czyków, bo jego czas dobiegał końca. Mimo młodego wieku bo ten rok był jego 36, jego organizm słabł, tylko silna wola i troska o córkę pozwalały mu żyć dalej. Biedak chorował na nieuleczalną chorobę, zżerającą człowieka od środka.
- Wzywałeś mnie tatusiu? – do pokoju wbiegła zdyszana, ale rozradowana czternastoletnia, zielonooka dziewczynka. – Czy coś się stało? – zapytała stroskana, o stan zdrowia ojca, którego życie mogło trwać jeszcze zaledwie kilka lat, albo i kilka godzin.
- Chodź, spójrz w gwiazdy. – spojrzał na konstelacje małych punktów na niebie – pamiętasz jak się ta konstelacja nazywa, na którą jest zwrócone moje okno?
- Konstelacja Feniksa – odparła dziewczynka, zadowolona z siebie, że umie odpowiedzieć na pytanie ojca
- Tak, a pamiętasz legendę o feniksie, który zrodził naród Cephei? – spojrzał przenikliwie na dziewczynkę
- Oczywiście ojcze, każde dziecko ją zna.
- Kończysz dziś czternaście lat, a to wiek gdzie przed dziećmi odkrywa się prawdę i uczy się ich przyszłej drogi, którą muszą obrać. Jak wiesz, za dwa lata masz zostać żoną hrabiego Castilli. On stanie się dzięki temu moim następcą, a ty będziesz mu wierną żoną, wspomagając go radą i zastępując gdyby był nieobecny. – spojrzał na dziewczynkę, która pomarkotniała. Nie lubiła Castilli, nadętego młodzieńca, który to mając 25 lat, udawał, że zjadł wszystkie rozumy. Dufny w sobie, pogardliwy dla wszystkich, jej przyszły mąż. Tego jednego nie mogła wybaczyć ojcu, że zanim się urodziła, postanowiono o jej losie, a teraz zmienić tego nie mógł, chodźmy nawet tego chciał.
– Takie są koleje losu, na które nie zawsze ma się wpływ. Tak, więc jako przyszła pani tej planety musisz poznać historię tego narodu. – Cedryk ruszył powolnym krokiem ku pomieszczeniu gdzie nigdy nikt poza nim prawa wejść nie miał. Przeciągnął dłonią po czytniku i drzwi się otworzyły. Cassia, bo tak miała dziewczynka na imię, przeszła przez zakazany próg za nim. Jej oczom ukazały się majestatyczne obrazy, pełne niewysłowionej ekspresji.
- Piękne i niezwykle ważne dla naszego narodu. Przedstawiają historię i twarze ludzi, którzy stworzyli tą cywilizację, dali nadzieję garstce uciekinierów nadzieję na przyszłość.- dziewczynce oczy o mało nie wyszły z orbit, wrażenie było piorunujące.
- Kiedyś byliśmy równie kwitnącym narodem jak dziś, ale był to całkiem inny czas i galaktyka. Niestety nasze bogactwa sprowadziły na nas nieszczęście, byliśmy nieprzygotowani i to nas zgubiło. Zmasowany atak Imperium Varthów. Tak, oni pochodzą z tej samej galaktyki, co my. Ludzie ginęli w płomieniach ogarniających całą planetę. Jednak mądry i szlachetny ówczesny władca, którego niestety historia imię już zapomniała, kazał swojej córce poprowadzić naród, dotrzeć na nowa ojczyznę, z dala od tego strasznego miejsca. Wszyscy, którzy zdołali ocaleć, wsiedli na każdy statek, który nadawał się do lotu i ruszyli ku nieznanemu. Vraith tymczasem zniszczyli całkowicie nasz stary dom. Młoda dziewczyna, niewiele starsza od Ciebie, poprowadziła swoich ludzi na planetę, na której dziś my żyjemy. Było im ciężko, ale dzięki odkryciu cennego żelaza, którego bogate pokłady znajdują się w naszej ziemi, szybko stanęli na nogi. Małe państwo rozrastało się, a wieść o jego istnieniu dotarła do Varthów. Koszmar zaczął się na nowo. Kolejny atak najeźdźcy, tylko tym razem rudowłosa przywódczyni, przygotowała naród do obrony. Ciężkimi walkami, trawiącymi w swej gardzieli wielu męczenników tej ziemi, obronili nasz nowy dom. Tak powstała legenda, o ognistej dziewczynie, która z ognia i popiołu starej cywilizacji urodziła nową, równie silną, co poprzednia. Tak narodził się nasz narodowy symbol, płonącego ptaka, feniksa. My jesteśmy jej potomkami. Nienawiść Vraith do nas za tą porażkę nigdy nie zmalała, ale też nigdy już tu nie wrócili, ich siła się zachwiała, a potęga ustąpiła nowym nacjom, jedną z nich jesteśmy my. Nadchodzi czas, by odpłacić im tym samym, co oni uczynili nam, niestety nie będzie to już za mego życia. Mnie pozostała tylko nadzieja, że w tym wielkim kosmosie znajdziemy przyjaciół, gotowych pójść z nami by odebrać to, co nam się należy.
Dziewczynka spojrzała jeszcze raz na twarz kobiety, która według słów ojca, była matką narodu Cephei.
- A jak ta kobieta miała na imię? – Cassia pociągnęła kilkakrotnie ojca za rękaw, bo ten zdawał się pogrążyć w swoich myślach.
- Cepheia.

Cassia:


Cedryk:


Atak Vraith:


Ewakuacja:


Zniszczenie planety:


Nowy dom:


Cepheia podczas obrony:


Mistycyzm Cephei:



Cedryk złapał dziewczynę za ramiona.
- Przynieś mi rejestrator, trzeba nagrać hologram. – popchnął lekko dziewczynkę do wyjścia by ta jak najszybciej podjęła się zadania. Był zmęczony opowieścią i emocjami, które jej towarzyszyły. Cassia ruszyła posłusznie, a tymczasem jej ojciec usiadł na swoim tronie. Dziewczynka po niespełna kilku minutach wróciła z dość popularnym rejestratorem obrazu.
- Postaw go tam – wskazał na stolik przy oknie – a teraz pomóż mi tam podejść. Muszę przekazać ważne informacje innym narodom tej galaktyki. – Cassia stanęła przy urządzeniu i je włączyła, jednocześnie dając skinieniem głowy znak ojcu, by zaczynał.
- Witam was serdecznie. Jestem Cedryk, władca narodu Cephei powstałego z Fenixa lub jak nas w galaktyce nazywają NCDF, czyli Naród Cephei Dziecka Fenixa. Jednak nie o samej nazwie chciałem mówić, chodź i ona wiele wyjaśnia. Wiadomość ta zostanie wysłana do wszystkich narodów naszej galaktyki, czyli Gwiezdne Imperium Polskie, Eldarowie, Konsorcjum Thai, The Kargon. Jak widzicie nie wymieniłem Imperium Varthów, które według mojego jak i Cepheiczyków zdania, nie można nazwać narodem, bo by to nas samych, którzy tym mianem się określamy, obraziło. Mam nadzieję, że treść wiadomości zachowacie dla siebie i nigdy jej nie przekażecie tym najeźdźcą, którzy za nic mają istnienie innych. Senat jest przykrywką, która ma zataić ich słabość. Cepheia była dawniej silnym narodem, który jednak został bezpodstawnie zaatakowany przez Imperium. Znaleźliśmy nowy dom, jednak i on został wystawiony na próbę przetrwania. Gwiazdy jedne wiedzą ile wysiłku i poświęcenia włożono w to by odeprzeć ten nikczemny atak. Ku naszej chwale, udało się, a od tamtego momentu Imperium nie powróciło. Nie jestem głupi i wiem, że jeśliby im zależało, to Cepheia by upadła jak setki lat temu w sąsiedniej galaktyce. Jednak podstępem i pertraktacją nadal koegzystujemy w pokoju, co im, chwiejącej się sile, która z dnia na dzień słabnie, jest na rękę. Mam nadzieję, że wśród was znajdę partnerów, przyjaciół i sojuszników. Pozdrawiam was i informuję uprzejmie, że ta wiadomość ulegnie kasacji po jej odtworzeniu. – skończył swoją przemowę, a Cassia wyłączyła urządzenie. Podziwiała ojca za to ile siły wkładał w swoje działania, był jej bohaterem.
- Odnieś urządzenie i powiedz, że kazałem je skopiować, a każdą z kopii rozesłać do narodów występujących w senacie, z wyłączeniem Imperium. – Cassia chciała już odejść, gdy Cedryk dorzucił przyciszonym, słabym głosem – i niech zainstalują to urządzenie do kasacji wiadomości, gdy się ona skończy. – dziewczynka wyszła. - przezorności nigdy za wiele.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez sante : 31-01-2008 o 18:05.
sante jest offline