- Chcesz, to idź, ja nie mam zamiaru siÄ™ stÄ…d ruszać. Uważaj tylko na tych zÅ‚odziejaszków, krÄ™cÄ…cych siÄ™ przy sÅ‚uchacza… – urwaÅ‚, ostatnie zdanie nie miaÅ‚o szans przedrzeć siÄ™ do niego przez tÅ‚um. Jego strata, Revan bardzo lubiÅ‚ swoje korony.
Odstawił piwo na odległość ręki, nie miał zamiaru więcej pić, już czuł nagły przypływ gorąca od alkoholu. Nie miał ochoty wylądować w rynsztoku jako pijak, wolał przystopować. Bacznie obserwował ludzi tutaj, raz, czy dwa, rzucił okiem w kierunku Cohena. Tacy bajarze nigdy nie działają sami, zawsze jest z nimi jakiś pomocnik, co pomoże niezdecydowanym uiścić skromną opłatę bez wiedzy klienta. Takie już jest parszywe życie. |