Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2008, 18:53   #83
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Tzeentch jest uznawany za najprzebieglejszego z bogów Chaosu. Jego tytuł to Pan Przemian, Władca Chaotycznej Magii, czy Ten-Który-Zmienia-Drogi.Najmniej ze wszystkich bogów przywiązany do materialnej formy wyobrażany jest jednak jako olbrzymia,ptakokształtna istota, pokryta skrzącymi sie, różnokolorowymi piórami.Fascynuje go ciągła zmienność, nieskończone możliwości.Chociaż potrafi swoje plany realizować z żelazną konsekwencja,nie ma dla niego nic bardziej nudnego niż stałość i schematyczność.Źródłami jego siły są magia i myśl. Wykorzystując podstępy i czary stara sie kierować nie tylko swoimi wyznawcami,czy tez postępowaniem innych bogów, ale nawet przestrzeniami samym czasem. Podobnie od swoich wyznawców oczekuje przede wszystkim podstępów i knowań zamiast używania brutalnej siły.Wrogiem Tzeentcha jest przeklęty Nurgle, a wojny ich sa pełne podstępów i tajemnic.
Vornster Pike, emerytowany łowca czarownic - "Wykład o naturze Chaosu"


Rozdział drugi – Walka na ślepo





Portal już miał się zamknąć, a jednak rozjarzył się jeszcze na chwilę z całą mocą. Z rubinowego owalu wyłoniła się już tylko głowa Felixa Hoffa:

-Ach tak, co też ja miałem jeszcze powiedzieć? Bianko - zostajesz oficjalnym przedstawicielem tej tam wyprawy w celu zakończenia tej sprawy. Możesz również zostać jej przywódcą, ale tego Rada nie uznała za zasadne wam narzucać. Kler mógłby się zacząć burzyć, bo podobno macie jeszcze kapłankę. Tak wiec i my i oni postanowiliśmy w tej gestii dać wam swobodę wyboru.

Opat dał wam swoje błogosławieństwo w zakończeniu tej sprawy. Dał wam także swój pierścień, dzięki któremu, jak twierdzi, będziecie się mogli zawsze powołać na jego majestat. W związku z tym, że Bianca również już dysponowała pierścieniem, mieliście dowody poparcia zarówno Kolegiów, jak i kleru.

*****

-Ale jak wysłannikiem Imperium mógł zostać elf? Przecież elfiaki to łowcy palą, a nie jeszcze im dopomagać.
-Ciężkie najwyraźniej czasy nastały. W co większej wojnie też nam elfy pomagały. Bardzo pomagały, tak bardzo, że już by nas tutaj bez tej pomocy nie było. Bo elfy są mądre - wiedzą, że jak my ulegniemy, ulegną i one. Wiedział o tym pewnie też Lilawander.


*****

Bianka i Lilawander kilka godzin badali dom Konrada. Nie znaleźli niczego. Jedynie jakiś popiół w piwnicy, miejscu ostatecznej walki z renegatem, wydawał się dziwnie znajomy. Magini wydawało się, że czuła ten zapach już kiedyś, jeszcze za czasów wczesnej nauki, kiedy przekradła się do zakazanego młodym miejsca - Hali Płomienia. Tam to zwykle odprawiano rytuały, pewnie też tam męczyli się wspomniani przez Feliksa magistrowie. Cóż to mogło oznaczać? Ptak nie wykazywał żadnych magicznych właściwości, choć trąciło od niego jak gdyby siarką pomieszaną z mydłem - okropny był to fetor. Po namyśle zgodziliście się przekazać go Opatowi, by ten wysłał kogoś do Kolegium.

Vladimir i bernardyn przypadli sobie do gustu.



Najwyraźniej natchniony szermierz z Kisleva miał dryg do zaprzyjaźniania się ze zwierzętami pokroju psów. Dalej czuł smutek - rana spowodowana utratą Potiomkina jeszcze się nie zabliźniła. Póki co jednak nie krwawiła tak bardzo. Na twarz starszego mężczyzna co jakiś czas ukradkiem, pewnie dlatego, że wstydził się przed samym sobą, pojawiał się uśmiech. Nowe zwierze było bardzo przyjazne i na dodatek bardzo inteligentne. Brodacz poznał to od razu po tym, z jaką łatwością rozumiał co się do niego mówiło. Być może będzie godnym następcą dla zmarłego towarzysza życia. Na początek trzeba mu było nadać jakieś imię.

Emesto wraz z Hrafnem i Ericką udali się zaaresztować Wilhelma. Nie stawiał on oporu i wkrótce miał się nad nim odbyć sąd.

Dwaj pacjenci, dla których według wszelkich prognoz nie było ratunku ozdrowieli. Nie chcieli rozmawiać o tym, co przeżyli ostatnimi czasy. Nikt nie pytał nazbyt natrętnie - powszechnie bano się nawrotu choroby.

Norbert i Lisa zostali razem. Poszkodowane ich działaniami osoby przebaczyły im rozumiejąc, że wszystkie zło, które uczynili pochodziło od Konrada. Nie częsty przypadek, ale w sumie można było tych ludzi zrozumieć - dzięki całej aferze odzyskali zdrowie psychiczne i wrócili do swoich rodzin.

W mieście Magdeburg zaś nastąpiły małe zmiany. Kilka ulic zmieniło nazwy po tym, jak mieszczaństwo dowiedziało się o wieczornym zajściu. Już teraz opiowiadano o Erice, Viladimirze, Emeście, Biance, Lilawanderze i Hrafnie. Opowiadano niestworzone bajki, zapominano, że oni też są ludźmi. Kiedy więc Vladimir szedł z psem przez ulicę Vladimira, a następnie skręcał w Potiomkina, zauważał dziwne reakcje ludzi na jego obandażowaną głowę. Kręcili oni z powątpiewaniem głową.

Nie wiedzieliście dokładnie kiedy, ani jak zjawi się mocodawca Konrada. Mógł też zastać ostrzeżony o jego klęsce. Rozwiązanie zagadki do końca wydało wam się teraz dużo odleglejszą perspektywą.
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 03-02-2008 o 18:56.