Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2008, 23:37   #8
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Spokojnym ruchem Brendan odebrał krztuszącej się Lukrecji, wyrwaną mu szklankę. Z nieukrywaną dezaprobatą odstawił ją na stolik. W głębi ducha przeklinał jej upór. Kiedy nagle w jego głowie rozległ się głos. Na moment trwający tyle co jedno uderzenie serca ogarnął go niepokój. Było to rzeczą normalną, odruchową. Nawet tak doświadczony telepata jak on, nie mógł przecież z radością powitać niespodziewanego gościa w swojej głowie. Pomimo tego żadna fizyczna reakcja nie zdradziła jego uczuć. Kiedy głos odbił się echem od granic jego świadomości, zalewał spokojem i ciepłem, jak morska fala muskająca nagrzany słońcem piasek. Głos był znajomy, choć brzmiał dziwnie gdy wydobywał się z jego własnych ust. Był to głos nikogo innego jak doktora McAlpina we własnej osobie – dosłownie we własnej osobie.

-Spokojnie, prędzej Jej zaszkodzisz niż pomożesz w ten sposób. Pomiętej o tym co jest najważniejsze - znajdź lek na Jej stan a nie walcz z wiatrakami jej nawyków.

Większość ludzi w chwilach spokoju, powtarza sobie racjonalne wnioski i sugestie, tego jak powinni postąpić kiedy znajdą się w określonych sytuacjach. Kiedy emocje wezmą górę. Przygotowują oręż żeby walczyć z samym sobą, tylko po to by - kiedy już będzie to potrzebne - nie być stanie go użyć. W chwili spokoju mówią do siebie samego jak do innej osoby. Brendan mając Wrodzony Geniusz, jak określali to jego dawni "pobratymcy” z Porządku Rozumu, mógł za promocją... Magyi jak określali to jego obecni "przyjaciele" przemóc własne ograniczenia. Zaimplantowana do podświadomości skomplikowana myśloforma będąca częścią jego jaźni, właśnie oddaliła do niego złe emocje. Wypełniając pozostałe po niech miejsce wspomnieniem każdego kroku jaki wraz z Lukrecją postawili już na drodze do wspólnego szczęścia.

Osiągał teraz w głębi ducha racjonalny , pełen pozytywnych wibracji spokój. Uczynił to wysiłkiem swojej własnej Woli, to o czym zapewne właśnie w tej sekundzie marzyło tysiące, jeśli nie miliony żyjących i walczących z samymi sobą śmiertelników.

Spokój jaki osiągnął, czystość myśli, jednak szybko został zburzony przez nieprzyjemne wspomnienia. Przez kolejne sekundy, wyznaczane uderzeniami serca, przypominał sobie swoje poprzednie "Wielke Dzieło" ,z czasów kiedy był jeszcze młody i głupi. Wierzył wtedy że ta prosta metoda, jaką było programowanie własnej podświadomości, by zmienić swoje złe nawyki czy odruchy, była panaceum na większość problemów ludzkości. Czasem nie wierzył jak mógł być tak ślepy, by nie rozumieć, że ta sama metoda nad którą wtedy pracował może posłużyć komuś innemu do programowania całych mas ludzi. Pamiętał gorliwe kazania Thomasa z "Kabały Czystych Intencji"... i jego zmasakrowane zwłoki podziurawione przez miniaturowe działko, oparte na projektach Gatlinga, trzymane w rękach jakiegoś anonimowego sk....yna z Nowego Porządku Świata. Podczas swojej odysei po najbardziej oddalonych od cywilizacji ostępach Azji poznał sztukę pozwalającą mu z pomocą jednego wejrzenia w czyjeś oczy, wyczytać więcej niż nieraz potrafili jego koledzy lekarze po godzinach diagnozowania. Poznał też sekret Złego Oka – jednego spojrzenia zdolnego rozerwać ludzką duszę na strzępy, wzdłuż skaz poczynionych w niej grzechami jej posiadacza. Brendan nie był mordercą i nigdy nie użył go inaczej niż by obronić przed śmiercią, siebie lub kogoś bliskiego. Zdarzył się jeden jedyny raz kiedy użył jego mocy. Dziś nie pokutował za duszę tego człowieka. Wtedy właśnie zrozumiał co tak naprawdę było celem tej nowej grupy, która Porządek Rozumu zmieniała w bękarta określanego mianem Technokracji. Ten... człowiek... nie miał już prawdziwej duszy. Nawet na dnie swojej podświadomości nie żałował niczego co uczynił, był tylko zaprogramowanym bezmózgim automatem. Dziś Brendan z trudem powstrzymywał odruch wymiotny, na samo wspomnienie tej chwili. Sama nazwa Porządek Świata powodował, że jego żołądek skręcał się nieprzyjemnie, a gardło paliło żywym ogniem a określenie ludzkości jako Mas wyprowadzało go z równowagi. Na te uczucia nigdy nie nałożył magiycznej blokady, by ulżyć wyrzutom sumienia, jakie miał z powodu współudziału w tym przedsięwzięciu. Obiecał sobie, że nigdy nie pozwoli, żeby ta sztuczna metoda zapewniła mu ukojenie i wymazała poczucie winy...

Oczywiście wszystko w przyrodzie musiało pozostać w równowadze i Brendan miał poczuć to już za chwilę. Zbawienna myśloforma zablokowała chwilowo widocznie sygnały bólu płynące do mózgu. Ich źródłem była wiecznie jątrząca się rana nogi. Wystawiona na nagły wysiłek, kiedy podnosił się by odebrać szklankę od swojej podopiecznej, dała o sobie znać. Nagle psychiczna tama puściła i umysł doktora zalała olbrzymia falą bólu. Bólu po stokroć silniejszego do tego jaki powinien był odczuć. Brendan zrozumiał. W jego ciało z siłą rozpędzonej lokomotywy uderzył Paradoks. Wywołany użytym, o ten jeden raz za dużo, z pozoru niegroźnej drobnej auto-ingerencji we własny tok myślenia. Wyładowanie nastąpiło tylko w głębi jego głowy. Tylko ktoś inny władający sztuką sfery Umysłu, mógł zrozumieć co się działo. Pozostałym wydawało się, że lekarzowi po prostu doskwiera chora noga. Wytrawny obserwator mógł zauważyć, że nie tylko mała Lukrecja ma więcej lat niż na to wygląda. Brendanowi wydało się, że w jednym momencie usłyszał wszystkie wrzaski i jęki, każdego rannego żołnierza Korony, jaki trafił na jego stół, przez lata służby jako, lekarz polowy. Tajemnicza, nieuleczalna rana uczyniona zabłąkaną kulą, zrobiła z niego pól-kalekę na resztę życia. Teraz emanowała zimnem, tak przenikliwym i przejmującym, jakiego jeszcze nigdy dotąd nie czuł. Wrażenie to przyćmiło nawet wspominania z tamtej upiornej zimy, która zmusiła ich wojska do odwrotu i zdziesiątkowała ich szereg,. nie gorzej niż kule wystrzeliwane przez Afgańskich górali. Brendan zachwiał się. Nie mogąc utrzymać równowagi, wsparł się na ramieniu siedzącego obok Edwarda. Wtedy na krótką chwilę miedzy dwoma dżentelmenami powstał rodzaj "pomostu", łączącego ich wzorce.
Victred poczuł nagle niewyobrażalnie silny rezonans Entropii generowany przez ranę, podpierającego się na nim mężczyzny. Rana ta - czuł to wyraźnie - była niezwykła i zadana z pewnością za pomocą potężnej Magyji Entropii. Ta ogromna siła pozostawiła po sobie taki wielki ślad, że nie osłabł on mimo upływu lat.

-Przepraszam pana, najmocniej-syknął lekarz, jednak ból malujący się na jego twarzy wyraźnie już ustępował. -Pamiątka z wojska, która nie daje o sobie zapomnieć.-Brendan zdobył się na przyjazny uśmiech w stronę siedzącego Euthanatosa. Kiedy mógł już samodzielnie stać, spróbował sięgnąć po opartą o stół rzeźbioną laskę. Odłożył ja zbyt daleko i potrzebował w obecnej sytuacji musiał by wykonać kilka kuśtyknięć by ją dosięgnąć. Sir Connors widząc co się dzieje, podał mu ją uprzejmym gestem. Kiedy Brendan wypowiadał -Dziękuję, już sobie poradzę. ich wzrok skrzyżował się. Ignatio zobaczył w jego oczach echo tego potwornego bólu skrywane za maską uśmiechu, okalanego przez gęsty rudy zarost.

-Co do pańskiej, jakże trafnej uwagi.-Ostatnie ślady przeżywanej udręki zniknęły z jego głosu. To morderca albo osobiście znał Violet lub użył czy to prawdziwej Magyji lub jakiejś podrzędnej jej imitacji, typowej dla istot paranormalnych, aby uśpić jej czujność. Z medycznego punktu widzenia mogę powiedzieć tyle że rany zostały zadane niezwykle ostrym narzędziem, świadczyć mogły o tym gładkie brzegi ran. Oprawca na pewno wiedział co robi... wstępnie, ryzykownie, pozwolę sobie na używanie wobec tej istoty miana człowieka. Aczkolwiek wedle mojej prywatnej oceny osoba ta wyautowała się z naszego gatunku poprzez czyny takie jak ten... -postawny lekarz rozmasował nieco swoje kolano, wolną dłonią i kontynuował wypowiedź. Kiedy wszyscy zaczęli powoli przemieszczać się w kierunku wyjścia, kontynuował -Wracając do tematu. Rany zostały zadane - mogę to stwierdzić za całą pewnością - narzędziami medycznymi, oprócz wspomnianych już przeze mnie gładkich brzegów ran, zauważyłem ślady na kościach pozostawione przez piłkę, jakiej my lekarze używamy w trakcie autopsji... może oszczędzę panom szczegółów. Fakt ten, nasuwa wniosek, że oprawca jest, był medykiem lub musi znać się na innym rzemiośle mającym do czynienia z oporządzaniem i oprawianiem niekoniecznie ludzkiego ciała. Budowa takiej, przykładowo za przeproszeniem świni nie różni się wiele od budowy człowieka. Tak więc mógł to być także rzeźnik czy nawet uzdolniony garbarz. Przechodząc do kwestii wyciętych denatce organów, muszę przejść też z punktu czysto medycznego i spojrzeć na sytuację okiem okultysty. Panowie... i Ty Lukrecjo, wybacz... niema się co oszukiwać co do przyczyn tych morderstw. O ile od czasu ataków na prostytutki można było przypuszczać że mamy do czynienia, z za przeproszeniem zwykłym dewiantem i mordercą. To teraz należy zwrócić uwagę na to, jakie organy są wycinane ofierze. Oprawca ma uknuty szatański plan, wszystko z czysto ezoterycznego punktu widzenia ma makabryczny sens. Wycięto organy które w większości znanych kultur są miejscem, gdzie w ciele mieści się dusza, siła życiowa, Chi czy inne elementy ciała astralnego jak byśmy je określili. Uwagę zwraca jednak pewien szczegół, moim zdaniem bardzo istotny. Pannie Violet wycięto akże wątrobę. Jest to dość ciekawe ponieważ była ona jednym z ważniejszych organów używanych w celach wróżbiarskich, a także oprócz mózgu głównym ośrodkiem podtrzymującym temperaturę organizmu, swoistym centrum energetycznym. Przypomnę też, że kobiecie wycięto wewnętrzne organy rozrodcze. Doprawdy, makabryczna układanka... -Brendan wydawał się niemalże nie potrzebować oddechu kiedy wygłaszał swoją tyradę. Kiedy skończył, stał już w otwartych drzwiach wyjściowych posiadłości. Zakładając na siebie cienki, wełniany płaszcz, w barwie ciepłego brązu. McAlpin pomagał już założyć płaszczyk swojej podopiecznej. Obejrzał się z uśmiechem na Connorsa.
 
Ratkin jest offline