Ostatni do karczmy wszedł Fengrin, gdy drzwi otworzyły swe oblicze do środka wgramolił się krasnolud. Przeszedł przez próg karczmy, zamknął wejście i znalazł stolik i wolny taboret. Usadowił się, a ręce położył na stole.
Można było teraz zobaczyć młot na jego plecach. Oczy ciemne, tak jak włosy, brunatne. Płaszcz okrywający ciało było przepasane pasem. Widoczne buty były stworzone z przedniej skóry, wytrzymałe na zachowania pogody i nie wygody świata.
-Karczmarzu- odezwałem się, donośnym bassem.
Głos Fengrina miał charakter waleczny i zmęczony zarazem.
"Ciężkie są te czasy dla mej rasy, ciągła ucieczka przed losem i ludźmi, kiedyś się to zmieni, jeśli dożyje....."
Czekam jak karczmarz przyjdzie. Zamawiam piwo ciemne, dość mocne.
Czekam również na rozwój sytuacji... |