Wallace był trochę zniecierpliwiony czekaniem na towarzyszy. Spojżał w kirunku statku. Samuel krzątał się po nim i nosił jakieś pakunki. -Chyba postawiłem zbyt duże wymagania co do ilości sprzętu jaki chce ze statku... Nie ma go i nie ma...
Co masz jeszcze w tej torbie? Nauczysz mnie czegoś? Taka wiedza musi być bardzo ciekawa i przydatna. Powiedział spokojnym tonem, zwracając się do Edica.
Nie czkając na odpowiedź dożucił do ognia. Chwycił jdną swieżą gałązke i obcią jej końce. Rękojeścią opukał korę. Nacią ją przy krawędzi. Lekko kręcąc ściągną korę w potaci rurki z gałęzi. Zrobił wgłębienie w drewnie i odcią kawałek nadając łukowaty kształt. Chwycił kore i wcisną spowrotem. Przyłożył do ust i dmuchną. Nic się nie stało. Poprawił kore i spróbował jeszcze raz. Przez plażę przeszedł głośny dzwięk gwizdka. -No teraz działa. Powiedział sam do siebie. |