Przez chwilę Alemir patrzył się po prostu tępo przed siebie z jednym bukłakiem w lewej ręce i drugim bukłakiem oraz sztyletem w prawej.
Wspomnienia...
Znów to do niego wróciło, kiedy trzymał w ręce sztylet dany mu przez Akrila. Radosny dzień, w którym ojciec powierzył piętnastoletniemu Alemirowi swój warsztat.
Nigdy tego naprawdę nie widział, lecz teraz widział - oczyma wyobraźni. Widział jak jego ojciec jechał szlakiem pogwizdując radośnie. Widział dwóch mężczyzn zachodzących mu drogę ze sztyletami w dłoni, takimi samymi jaki Alemir teraz trzymał w ręce.
Upuścił go. Razem z bronią na ziemię runął też bukłak z wodą. Lecz Alemir tego nie czuł, ani nie słyszał. Patrzył się przed siebie i... widział.
Mężczyźni zarządali pieniędzy od jego ojca. Dał im je bez kłucenia się, nie chcąc kłopotów i wiedząc że ma rodzinę na utrzymaniu. Lecz bandyci tego nie wiedzieli, a nawet jeśli wiedzieli to mieli to głęboko w dupie.
Zacisnął prawą rękę w pięść tak mocno, że zbielała mu z wysiłku.
MÓJ OJCIEC! WY SKURWYSYNY! TO MÓJ OJCIEC!
Upuścił drugi bukłak. Ten jednak spadł mu na stopę i Alemir jakby się ocknął. Nie patrzył już przed siebie, lecz na pozostałych - ich zakłopotanie, chęć rywalizacji. Alemir podniósł bukłak z wodą i z mlekiem, lecz sztyletu nie tknął. Te wspomnienia... te straszliwe doświadczenia z przeszłości były w nim zbyt silne, a ten symbol zdawał się je potęgować.
Nie był jeszcze gotów by się zmierzyć ze swoją przeszłością.
Trzymając oba bukłaki w dłoniach zamknął oczy. Wyobraził sobie jak cała ich szóstka idzie do lasu z różnych stron. Wyobraził sobie jak się spotykają przy kurhanie wszyscy razem i w tym samym momencie. Jakby się wtedy zachował?
Jego życie nie miało sensu, jeszcze nie, stwierdził. Ustąpiłby miejsca komuś bardziej gotowemu na zmierzenie się z trudnościami i przywilejami tego świata. Chociaż...
Nie wiedział. W myślach łatwo jest ustępować wszelkim pokusom, lecz gdy przychodzi co do czego...
Po prostu nie wiedział.
Alemir uśmiechnął się przelotnie do wszystkich przyjaciół i poszedł do swojej chatki - do swojego sanktuarium, gdzie mógł to wszystko przemyśleć. |