Wątek: Wiara i Honor
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2008, 02:13   #21
Ra6nar
 
Ra6nar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ra6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znany
FARMA

Eratel

Siedząc tak na ławce przed drewnianą chatą rozmyślałeś dokładnie o całym zajściu, postanowiłeś działać raczej wedle rozsądku zastanawiając się nawet nad tym, czy pobliskie skupisko drzew możnaby nazwać laskiem. W przeciwieństwie do pozostałych postanowiłeś trochę więcej pogłówkować przed wyruszeniem w drogę. Wtem z poczerwieniałą twarzą ruszył w Twoim kierunku Akrill, a gdy zbliżył się na odległość jakichś pięciu metrów rzekł tonem mało przyjemnym:
- Ruszaj, Eratelu. Inni chyba już wyruszyli, bo nie widzę tutaj nikogo poza tobą! - po tych jakże władczych słowach Akrill ruszył z powrotem w kierunku swojej chaty, nie wiedząc, że w chacie Alemira zostały jeszcze dwie osoby...Chyba czas na Ciebie. Przez chwilę obserwowałeś jeszcze wątłego farmera o siwych włosach, który powoli kierował się do swojej chaty, która jako jedyna na tej farmie postawiona została z kamienia.

Morgul

Obiecałeś uroczej Lauren, że jeszcze do niej wrócisz, po czym szybko wyskoczyłeś przez okno na zewnątrz. Biegnąc po polu ile sił w nogach wywróciłeś się potknąwszy się o jakiś głaz. Jako, że Twoje odzienie nie było już tak jak kiedyś wyposażone w rękawy, straszliwie obdarłeś sobie o polne kamienie obie dłonie. Nie zważywszy jednak na silne pieczenie krwawiących dłoni dopadłeś do trzech towarzyszy pytając o powody wściekłości Akrilla. Otrzymawszy odpowiedź stałeś przez chwilę w miejscu pozwalając umysłowi 'strawić' i przetworzyć otrzymane informacje, których było bardzo niewiele.
Patrząc jak trzech chłopów odchodzi niknąc między niskimi świerkami, Ty postanawiasz zajść do Alemira chyba jako jedyny pamiętając jeszcze o jego osobie. Wszedłeś do jego chaty i od progu, nim jeszcze dostrzegłeś jego sylwetkę siedzącą na zydlu przed łóżkiem, rzekłeś:
-Jesteś tam? Chcesz samiusienki pałętoc sie po lesie tak jak reszta, może razem ruszymy. Ni jak zależy mi na tym co by tu godac mam to głęboko w rzyci kto będzie nowym pomocnikiem. Ot oferuje są pomoc tobie...
Alemir zdawał się być bardzo zamyślony, przez chwilę miałeś nawet wrażenie,
że długowłosy mężczyzna o błękitnych oczach Cię nie słyszy...

Karhedryn

Gdy tylko Akrill odszedł od razu wyraziłeś swoje zdanie na ten temat:
-Uff.. Coś się rozwścieczył strasznie ten nasz pracodawca... Nie wiem jak wy, ale je mu jakoś nie do końca uwierzyłem.
Następnie dostrzegłeś nadchodzącego do was barczystego mężczyznę z paskudną skrzywioną od ciągłego pijaństwa twarzą, którym był oczywiście Morgul. Niby zaniepokojony całym zamieszaniem z drącym się na Was Akrillem spytał o co chodzi, a Ty odpowiedziałeś jako pierwszy:
-Chyba usłyszał jak rozmawialiśmy o jego "zadaniu" i wiążącym się z tym "dowodem odpowiedzialności". I chyba mu się to nie spodobało...
Gdy dwaj Twoi towarzysze - Doren i Beriand wyruszyli w las, Ty również postanowiłeś pójść w ich ślady i rzekłeś naprędce do Morgula, zanim jeszcze ten oddalił się w kierunku chaty Alemira:
-Chyba usłyszał jak rozmawialiśmy o jego "zadaniu" i wiążącym się z tym "dowodem odpowiedzialności". I chyba mu się to nie spodobało...
Odszedłeś.

Doren

Po tym jak Wasz pracodawca dał Wam reprymendę a następnie oddalił się, byłeś już prawie pewien, że przecząc Waszym podejrzeniom, z pewnością planuje coś mało dla Was przyjemnego. Po chwili stwierdzasz, że odczuwasz podniecenie całą sytuacją i z chęcią sam się przekonasz co to będzie.
Gdy tylko Beriand ruszył, Ty również postanowiłeś tak uczynić i rzekłeś na odchodne do Karhedryna i Morgula, który właśnie co tutaj przyszedł:
- Ja tez już pójdę, im wcześniej tym lepiej.
Poszedłeś do chaty i zabrałeś bukłaki oraz sztylet, ruszyłeś w kierunku ściany niskich świerków...

Beriand

Nie rozumiałeś zdenerwowania, bądź raczej rozwścieczenia Waszego pracodawcy ale postanowiłeś czym prędzej ruszyć w drogę. Zabrawszy ze sobą otrzymane od Akrilla przedmioty wyruszyłeś w stronę niskich świerków...

Alemir

Siedząc samotnie w chacie po tym jak w końcu usłyszałeś wrzask Akrilla, obróciłeś tylko głowę, jednak po chwili ponownie schowałeś ją w dłoniach a do Twych oczu napływały łzy. Wizje ognia wciąż powracały...Wtem ktoś zjawił się w Twojej chacie mówiąc od progu:
- Jesteś tam? Chcesz samiusienki pałętoc sie po lesie tak jak reszta, może razem ruszymy. Ni jak zależy mi na tym co by tu godac mam to głęboko w rzyci kto będzie nowym pomocnikiem. Ot oferuje są pomoc tobie...

* * *

ZAGAJNIK

Beriand

Wędrówkę rozpocząłeś od zapuszczenia się głęboko w chłodny zagajnik. Dużo tu było cienia co dawało miłe uczucie ochłody w ten upalny, letni dzień. Słońce tylko częściowo miało dostęp w obszary zagajnika, gdzieniegdzie wdzierając się swymi promieniami w nieosłonięte przez gęste konary i gałęzie co wyższych sosen. Prócz sosen rosły tu tylko niskie świerki, góra po trzy metry. Sosny były z kolei rosłe i poruszane delikatnym wiatrem trzeszczały przyjemnie. Słyszałeś też śpiew różnorakiego ptactwa. Wędrówka zdała Ci się bardzo przyjemna. Szedłeś po prostu na przód ostrożnie badając każdy ślad, który mógłby Ci wskazać drogę do Kurhanu... Nagle usłyszałeś za sobą szelest jak gdyby wydobywający się spod ściółki, obróciłeś się szybko za siebie spostrzegając, że właśnie przed chwilą przeszedłeś pod tym co tam się porusza. Czując niepokój położyłeś rękę na wąskiej rękojeści sztyletu. Za chwilę stał już przed Tobą jakiś wyjątkowo niski, młody jegomość, który na Twoich oczach wygrzebał się spod ściółki. Miał jakieś sto trzydzieści centymetrów wzrostu, gęstą czarną czuprynę i odziany był w stare schodzone szmaty, na nogach miał sandały a na plecach marną kapotę:
- No i co teraz, panie intruzie? Dlaczego przeszkodziłeś mi we śnie?!
Powiedziawszy to, wydająca Ci się dziecikiem istota pogroziła Ci palcem i nagle ogarnęła Cię chęć na wybuchnięcie śmiechem...

Doren

Wyruszywszy w stronę niskich świerków pomyślałeś o ojcu i przez chwilę wątpiłeś na temat tego czy nie powinieneś podjąć w stosunku do niego jakichś konkretnych działań. Następnie doświadczyłeś mało przyjemnych wspomnień... Postanowiłeś tłumiąc emocje ruszyć przed siebie. W lasku czułeś dziwne acz przyjemne ukojenie, nie tylko ze względu na chłód jaki zepewniał Ci jego cień, ale też jakiś taki wewnętrzny spokój, który pozwalał Ci zapomnieć o troskach, po chwili po Twoim ciele przeszły mrowienia, które zdawały Ci się być bardzo relaksujące, byłeś pewien, że to dzięki chłodowi, który dawał ukojenie Twemu ciału, po chwili jednak patrząc na dwa duże głazy ustawione w odległości jakichś trzydziestu metrów przed Tobą zdałeś sobie sprawę z tego, że owe mrowienia to sprawka tajemniczej aury tego miejsca, przynajmniej tak myślałeś teraz. Miałeś mieszane odczucia co do tego miejsca, może nawet miałeś ochotę jak najszybciej się stąd wynieść, ale...Nad głazami na jednej z gałęzi niskiego świerku zwisał sznur, a na jego końcu...cóż to takiego? Nie możesz się stąd dopatrzeć...

Karhedryn

Trzymając sztylet w ręce ruszyłeś w kierunku zagajnika, czy pobliskego lasku, jak zwykł nazywać to miejsce farmer. Oczyściłeś umysł z jakichkolwiek myśli mierząc w sam środek - znaleźć cholerny kurhan. Wkroczywszy do zagajnika przyjemnie uderzył Cię chłód jaki tam panował, idąc szlakiem niskich świerków stąpałeś na przód ciągle dzierżąc na wszelki wypadek sztylet w dłoni. Po chwili usłyszałeś strzelanie łamanych gałązek, najwyraźniej pod ciężarem czyichś kroków. W oddali dostrzegłeś sylwetkę. Ah tak to z pewnością Doren, zatrzymał się w miejscu i wyraźnie wytężał wzrok by dostrzec coś w oddali, nie widział Ciebie, za to Ty widziałeś jego, był jakieś sto metrów przed Tobą, aż dziw, że w gęstwinie niskich świerków udało Ci się dostrzec go z takiej odległości...
 
Ra6nar jest offline