Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2008, 11:10   #6
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Alexander, który jak zwykle zasiadał za kierownicą ich pojazdu. Payton nie nadawał się do ostrzejszej jazdy, a niestety tylko tak można było określić ich podróż do tego miasteczka. Przejechali przez pustynię, ubitą piaszczystą drogą. W dawnych czasach mieszkańcy tego kraju nie zechcieliby nawet się przejść po takiej, dzisiaj katowali po niej swoje pojazdy. O'Connor nie bał się o łazik, w końcu został stworzony do takich rzeczy. Swoje przeszedł ratując im parę razy dupę z opresji i swoje jeszcze przejdzie, co do tego nie było dwóch zdań.

Jechali w milczeniu, w końcu znali się tyle czasu, że czasami nie było o czym gadać. Poza tym gdy wjechali do miasteczka, mieli lepsze rzeczy do roboty niż strzępienie jęzora po próżnicy. Oboje obserwowali mieszkańców i mijające ich pojazdy, chociaż oczywiście Alex jako kierowca, robił to bardziej mimochodem. Jego uwagę przykuli gangerzy rozbijający się po miasteczku motorami. Skoro byli gotowi na takie bądź co bądź marnotrawstwo benzyny, mogło oznaczać to, że gdzieś niedaleko znajdował się jakiś jej składzik. Dobrze by się składało, bo im niewiele już zostało. "Kolejny plus naszego wozu, to to że jest strasznie oszczędny. Jak ktoś dzisiaj wybiera się gdzieś krążownikiem szos, to musi być z Detroit, albo jakimś pieprzonym chemikiem wynalazcą".

W końcu dojechał pod bar i zaparkował. Razem ze swoim towarzyszem zabezpieczyli pojazd, przed ewentualnym amatorem cudzych rzeczy. Sierżant od niechcenia rzucił spojrzeniem na oprychów siedzących przy samochodzie. Kiedy jeden z nich wszedł do baru popatrzył na Tima

-Chyba szykują się kłopoty, chodzimy się przywitać- po tych słowach zarzucił swoją broń na ramię i ruszył w stronę spelunki.

Kiedy znalazł się w środku wyprostował się na pełną wysokość, trzymając karabin niby od niechcenia przyjrzał się nielicznym gościom. Jeden bardzo wielki i bardzo szpetny facet wymieniał właśnie uprzejmości z indiańcem i jakąś laską, pochodzącą chyba ze stron Pytona.

Widział jak kapral zajmuje strategiczne miejsce przy drzwiach, dzięki temu miał widok na ulicę i kumpli tego matołka, oraz mógł spokojnie obserwować to co będzie się zaraz tutaj działo. Na twarzy zabójcy maszyn pojawił się drapieżny uśmiech, uwielbiał to zwracać na siebie uwagę. Szczególnie, że nie musiał nikogo zabijać, ten gnojek jeżeli ma w sobie choć trochę zdrowego rozsądku powinien podkulić ogon i spieprzać w stronę neodżungli. Tymczasem Indianiec, próbował przemówić byczkowi do zdrowego rozsądku. "Słaba strategia" pomyślał nowojorczyk.

Sierżant kaszlnął tak aby wszyscy zwrócili na niego uwagę. Kiedy to się stało uśmiechnął się szeroko do wszystkich.

-Przepraszam, ale właśnie przejeżdżaliśmy tędy z kumplem i postanowiliśmy wpaść. Słuchajcie bo od wczoraj nie daje mi to spokoju. Czy wiecie, kto śpiewał piosenkę "For whom the bell tolls?"- kiedy wszyscy popatrzyli na niego zastanawiając się o co może chodzić zawiesił swój wzrok na bandycie.

-Ja pieprzę, ale z ciebie brzydal kolego. Wyglądasz jak taki mój kumpel z frontu ... po tym jak mobsprzęt przejchał mu po twarzy - Irlandczyk podszedł do faceta na około 4 metry. Gdyby tamten zdecydował się ruszyć zdąży podnieść swoją broń

-Wiesz co, nie wiem o co tutaj chodzi, ale zdaje mi się, że jesteś nie miły dla tego państwa tutaj. My w Nowym Yorku, nie lubimy takich, którzy napastują spokojnych ludzi. Chcesz z kimś powalczyć? Leć na północ tam siedzi wujek moloch, kiedy walisz do jego sprzętu z takiego karabinka jak ten, a on rozpada się na dwie połówki ... czujesz niesamowitą satysfakcję.
-
O'Connor przerwał na chwilę swoją przemowę uśmiechając się szeroko

-A teraz dam ci przyjacielską radę. Przeproś to państwo za wszelkie kłopoty jakie sprawiłeś, wyjdź do swoich kumpli i wybierzcie się na wycieczkę po stanach. Nie wiem pojedźcie zobaczyć wielki kanon albo mount rushmore. Słyszałem, że muzeum sztuki w Bostonie jest też ciekawe ... wiesz dlaczego daje ci tą radę? Mam nadzieję, że masz trochę rozsądku, ja i mój kumpel od paru dni nie mięliśmy okazji rozwalić nikogo poza paroma gangerami i jesteśmy strasznie wkurzeni ... łapiesz o co mi biega? -

Alexander
kiwnął głową w stronę drzwi -To się wynoś i nie zapomnij przysłać kartki z wakacji-
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline