Doren znalazł w przepaści kieszeni potrzebne przedmioty. Pochodnia z koszuli Morgula zapaliła się jasnym płomieniem.
- To chyba wchodzimy? - spytał towarzyszy.
Już miał zrobić pierwszy krok, gdy nagle pochodnia zgasła, jakby zdmuchnięta potężnym podmuchem powietrza. Równocześnie dał się słyszeć odgłos, jakby tysiące gardeł naraz dmuchnęło, głośny wydech. Zapanowała cisza. Leciutki wietrzyk szumiący pomiędzy drzewami na pewno nie był przyczyna zgaśnięcia pochodni.
- Chyba musimy zapalić pochodnie raz jeszcze, nie wiem jak wy, ale ja jestem ciekaw dokąd prowadzi to zejście. - rzekł Doren szeptem, bojąc się odezwać głośniej. - Choć mam niemiłe wrażenie, że coś w tym lesie bawi się z nami.
__________________ Touhdouny bi dafa eyneik
Farehny w gouli ana rageaa
Halely dounyaya |