Cień, jaki dawały świerki miał w sobie coś niezwykłego. Zawsze gdy wchodził do lasu, odczuwał swoisty niepokój i podniecenie. Gra świateł i cieni sprawiała wrażenie jakby widma walczyły w mistycznym boju, zaś zapach świeżej żywicy potęgował tylko dziwne emocje, jakie go wtenczas opanowywały.
Rozglądał się uważnie, starając się wyłowić z otoczenia chociażby jeden szczegół, który jak mniemał powinien poruszyć lawinę wspomnień i w konsekwencji ukazać mu właściwą drogę.
Jednak jak zawsze w lesie…
Gubił się.
Wszystkie drzewa zdawały się być takie same…
Wędrował tędy wiele razy, jednak nigdy nie potrafił zapamiętać konkretnego miejsca.
Szedł więc dalej, gdy z zamyślenia wyrwał go widok niecodzienny:
Oto Beriand, jego przyjaciel, rozmawiał z drzewem.
Mistycyzm lasu owszem, ale gadanie z drzewem?
O zgrozo!
- Wiedziałem, że to zadanie jest niebezpieczne. – Mrukną pod nosem, kiwając głową z niedowierzaniem.
- Trzeba było pomóc biedakowi, to nie ulegało dyskusji. Jednak jak pomóc "wariatowi", który w dodatku ma przy sobie nóż?
-Komuś mogłaby stać się krzywda!? – Przełkną ślinę, po czym ostrożnie zaczął podkradać się do Berianda. Tak aby z pewnej , oczywiście bezpiecznej, odległości przyjrzeć się bliżej całej podejrzanej sprawie.
Ostatnio edytowane przez Drahagnon : 11-02-2008 o 23:51.
|