ZAGAJNIK Eratel
Niestety mimo skupienia i usiłowania przywołania wszelkich informacji na temat lasów, kurhanów i temu podobnych miejsc, jednak nic to nie dało. Po prostu parłeś na przód gdy nagle zobaczyłeś Berianda gadającego z grzybami, drzewami bądź czymkolwiek co znajdowało się przed nim, jednak po bliższym przyjżeniu się, zdałeś sobie sprawę, że nie jest to ani drzewo ani grzyb, to jakaś wyjątkowo mała istota humanoidalna, która w tym momencie właśnie podnosiła do ust bukłak Berianda... Beriand
Gdy karzeł usłyszał, że wysłuchasz jego historii czym prędzej sięgnął po bukłak z wodą i zaczął łapczywie pić. Przez chwilę miałeś wrażenie, że wyduli Ci wszystko co do jednej kropli taki był łapczywy w tym piciu.
- Uuu...strasznie byłem spragniony. Dzięki ci, co nieco ci zostawiłem. No, dotrzymałeś swojej części umowy, teraz ja dotrzymam swojej - wytarł pospiesznie ręką nos - chodź za mną, zaprowadzę cię pod sam kur....zaraz, zaraz, wyczuwam czyjąś obecność? Przyznaj się, kogoś tu przyprowadził? Doren, Morgul, Karhedryn, Alemir
Gdy usłyszeliście ten potężny wydech przestało być zabawnie. Nie zniechęcaliście się jednak, mimo poczucia strachu i niepewności postanowiliście zapalić pochodnię raz jeszcze. Czynność ta została wykonana z powodzeniem, a zanim jeszcze Doren podszedł do ziejącej jamy z pochodnią by ją oświetlić, Morgul rzucił w przepaść: -Jee tam kto??
Ku zdziwieniu, bądź może i nawet przerażeniu otrzymał szczątkową odpowiedź w postaci dźwięku podobnego do przesuwającej się po podłodze szmaty, taki charakterystyczny szelest, który zdawał się mówić cicho:
- jestem...jestem...zawróć...nie chcesz...jestem...jestem...zawróć...nie chcesz... - za trzecim razem gdy szept się powtarzał słowa były już mniej wyraźne i nie dało się ich odróżnić, bowiem każde brzmiało jak zwykły szelest liści kołyszących się na wietrze... |