Kruk słuchał wszystkiego obojętnie. Nie obchodziły go żadne opowieści o oddziele wojsk który miał wyjątkowego pecha. Jakoś nie udzielała mu się ogólna wesołość towarzystwa, wódka powoli przestawała działać a żołądek upominał się o coś do jedzenia coraz głośniej. Pożuł nieco kawałek mięsa, które przyniósł Marek (*Zabawne, pamiętam jednak jego imię*) ale nie było o rzeczą na którą miał ochotę. *Muszę się czegoś napić*
Do tej pory siedział na uboczu nie odzywając sę do nikogo aż tu nagle ktos krzyczy że potrzebny jest ktoś od pierwszej pomocy. Kruk, niedoszły lekarz, który w cuglach zostałby jednym z najlepszych specjalistów w kraju gdyby nie jego problemy z alkocholem, i któremu wojna przeszkodziła w skończeniu studiów tylko parsknął śmiechem.
*Kim oni dla mnie są że mam im pomagać?! Ja potrafię sam o siebie zadbać to oni nie umieją?*
Siedział więc dalej pogrążony we własnych myślach póki nie zerknął na rannego. Naprawdę pomoc musiała nadejść jak najszybciej gdyż wyglądał rzeczywiście nienajlepiej.
*Co mnie on obchodzi!* Kruk próbował pomyśleć o czymś innym ale sumienie nie dawało mu spokoju. *Co by na to powiedziała Ania gdyby to zobaczyła? A może ona tu jest?* - wewnętrzny głos małej dziewczynki wiercił mu głowę. *Nie znam go po co mam mu pomagać?* *To taki sam człowiek jak ty!* *Nie obchodzi mnie co się z nim stanie!* *Chciałeś przecież pomagać ludzią! Masz okazję on cierpi możesz mu teraz pomóc!* *Chciałem pomagac to prawda...ale to było dawno temu! Zmienil sie ten świat, oj zmienił okrutnie* *Więc będziesz obojętnie patrzył jak on umiera? Nienawidzę cię!*
Po raz kolejny przed oczami ujrzał ten sam obraz, który od czterech lat prześladowal go niemal co noc w każdym śnie. Mała dziewczynka patrzyła na niego przerażona, po czym po chwili uciekła z płaczem. szukał jej lecz nie mógł jej znaleźć. Znowu.
Wściekły na samego siebie złapał się za włosy i znów zaklnął. *To co wtedy powiedziałem to nieprawda, nieprawda!* Obłąkańczym wzrokiem rozejrzał sie dookoła. Nikt nie kwapił się by pomóc rannemu. Chaos stawał się coraz większy.
Kruk zadziałał automatycznie. Szybko wstał, chwycił swój żółty plecaczek i karabin a następnie zbliżył się do rannego mężczyzny i jego towarzyszy. *Chaos,. Trzeba nad nim zapanować* Podniósł broń lufą ku niebu i wystrzelił.
- Ja się na tym znam! - już od dawna nie mówił tak głośno - Mogę pomóc, tylko...- zerknął na rannego. *Może być ciężko* - ...dajcie mi łyk czegoś mocniejszego!!! |