Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2008, 17:47   #2
Hawkmoon
 
Hawkmoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputację
Beres

Gdy wiedźmin wyłaniał się z zagajnika sam wyglądał jak potwór. Szedł w swojej skórzanej, ćwiekowanej kurcie i takich samych spodniach całych ufajdanych różnymi śmieciami. W krótkich czarnych włosach posklejanych zieloną posoką miał owoce i warzywa. Miał zapadnięte policzki i orli nos. Podszedł do drzewa i podniósł płaszcz oraz torbę z eliksirami.
Mam nadzieję, że chociaż zapłacą wieśniacy chędożeni. Bo jak nie to pożałują, bo nie jestem w dobrym humorze
Widać było to tylko w postawie Beresa, ponieważ twarz miał zbyt ubłoconą i pokrytą śluzem, by dało się coś na niej zobaczyć. Westchnął. Minęła już kupa czasu od kiedy pracodawcy ostatni raz chcieli go okraść, jednak wcześniej zdarzało się to wiele razy. Ostatnio jednak wieśniacy zbyt się bali, żeby próbować go oszukać. Nie mieściło mu się to w głowie. On nadstawiał karku za nich, za psie pieniądze, a oni jeszcze próbują go okraść. Wiedźmin machnął głową, jakby chciał odegnać te myśli i przywołał miły obraz gorącej kąpieli, której zażąda oprócz zapłaty. Wiedział, że Burmistrz nie odmówi widząc go w takim stanie, ale dla pewności zmienił miecz na plecach na stalowy. Stanął na dróżce i poczekał chwilę. Gdzie się podział ten cholerny chłop! Jeszcze przed chwilą tu był! Wiedźmin rozglądnął się i dojrzał najpierw jego wóz, a potem jego samego kulącego się między drzewami.
Podszedł do chłopa i uśmiechnął się, co wyszło mniej więcej jak grymas złości i zamiast ośmielić wieśniaka jeszcze bardziej go przestraszył. Powiedział beznamiętnym głosem:
- Zabierz to ścierwo i powiedz burmistrzowi... Albo nie, sam do niego pójdę, teraz. Podejrzewam, że on coś kombinuje... - Wiedźmin spojrzał wyczekująco na chłopa i kiwnął głową wskazując mu miejsce, w którym leży poczwara. Chłop ani drgnął. Beres westchnął, sam poszedł po ścierwo i zataszczył je na wóz przerażonego mężczyzny.
- Weź go stąd. Ja idę do burmistrza
Powiedział wiedźmin i już nie oglądając się na to co zrobił chłop odszedł w kierunku miasta.
Mówili potem, że nadszedł od bramy Kupieckiej ubabrany jak nieboskie stworzenie. Ludzie ustępowali mu z drogi, kiedy szedł przez ulicę w kierunku ratusza. Strażników przy wejściu nie było, przed chwilą poszli na zasłużony urlop, może wrócą, jak wiedźmin wejdzie. Ciemnozielona postać otworzyła pchnięciem drzwi i ominąwszy skrybę kulącego się za biurkiem, kopniakiem utorowała sobie przejście do gabinetu burmistrza. Beres usiadł nie bacząc na protesty burmistrza(który już opłakiwał tapicerkę).
- Bestia ubita, teraz zapłata. - wycharczał. Skutki uboczne eliksirów zaczynały się dawać we znaki. Głos mu się zmienił i coraz dziwniej wyglądał. Burmistrz był tak przestraszony, że najchętniej zapadłby się pod ziemię, niestety nie było to możliwe.
 

Ostatnio edytowane przez Hawkmoon : 12-03-2008 o 21:32.
Hawkmoon jest offline