Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2008, 16:47   #9
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tan Walnar

Jako pierwszy ruszyłeś pozwiedzać Bogenhafen.

Miasteczko nie było wielkie jednak jak już zauważyłeś dość bogate. Teraz w świetle dnia w oczy rzucało się także to, że przechodnie byli ładnie ubrani, zadbani i szczęśliwi. Wyjątki w postaci kilku żebraków – kilku na całe miasto – zdawały się jedynie potwierdzać regułę. Zewsząd dolatywały pyszne zapachy – wędzonek, wypieków i smażonego mięsa. Z piekarni dolatywał zapach pieczonego chleba – była to jedyna piekarnia i najwyraźniej pracowała przez całą dobę. W dzielnicy rzemieślników znajdował się mały targ na którym można było znaleźć niemal wszystko – z wyjątkiem może naprawdę rzadkich produktów. Miasto posiadało kanalizację a system rowów wzdłóż ulic skutecznie spychał nieczystości do kanałów pod miastem. Rzeka która była nieopodal – nieustannie wprawiała cały ten system w ruch, może stąd tak odmienne od innych miast zapachy?

W mieście – największym i najbardziej okazałym budynkiem był ratusz – dobrze strzeżony przez kilku strażników. Nie wyglądali na amatorów – jak to zwykle bywa w budynkach w których właściwie nie ma czego strzec. Niedaleko ponure wrażenie robiła baszta więzienna – dostrzegłeś nawet przez zakratowane okno zerkającego na miasto krasnoluda. Punkt widokowy dla więźnia znajdował się jednak dość wysoko, tak więc kiedy więzień wrócił do głębi celi straciłeś go z oczu.

Mała społeczność najwyraźniej dość dobrze znała swoich sąsiadów – z nieskrywanym zaciekawieniem spoglądano na Ciebie co jakiś czas. Panny zalotnie uśmiechały się na widok rycerza, a sprzedawcy potrajali wysiłki by przyciągnąć Cię do ich towarów. Tan Tishalulle wywierała zaś niezapomniane wrażenie na wszystkich którzy na nią spojrzeli. Urodą przyćmiewała wszystkich, chyba nawet nieco wbrew jej samej, przynajmniej co niektórzy mogli to wyczytać z jej twarzy – jeśli nie byli akurat pochłonięci podziwianiem jej piękna.


Natrafiłeś tez na stoisko z pysznymi wypiekami cukrowniczymi, paczki, marcepan, ciasta, obwarzanki – istny raj dla łasucha. Dzielnica świątynna – to była za mocna nazwa jak na trzy świątynie i kilka kaplic, tym bardziej że świątynia Asteriusza Wielkiego Wielkiego Dagonina Białego leżała w oddaleniu od świątyni Morglitha – która z kolei otoczona była przez szereg kapliczek poświęconym złym bóstwom.

Takie małe miasteczko nie poradziłoby sobie bez obecności kowala, cieśli czy innych użytecznych rzemieślników – ale znaleźć ich mogłeś zgromadzonych właśnie w dzielnicy rzemieślników która była centrum handlowym miasta. Mieszkańcy Bogenhofen wyglądali na spokojnych i cieszących się życiem ludzi. Przez pewien czas nie mogłeś do tego przywyknąć tak bardzo obce wydawało Ci się to zachowanie.

Strażnicy – w większości orkowie mozolnie patrolowali ulice czekając aż wydarzy się cos ciekawego czym będą się mogli zająć. Z ciekawszych sklepów można by było wymienić „Czterolistną Koniczynę” – przybytek zielarza, „Wina świata” – sklep z alkoholem w którym oprócz win mogłeś znaleźć i inne trunki z różnych regionów Orchi. Największy asortyment składał się jednak z win – które mogły wyjątkowo długo leżeć w chłodnym magazynie, jak bowiem powszechnie wiadomo wino stawało się lepsze wraz z wiekiem. Było tu kilka punktów krawieckich – w których wystawiona w witrynie odzież mogła z łatwością konkurować z najlepszymi sklepami w Ostrogarze. Pod koniec trasy znalazłeś także mały antykwariat z książkami oraz antykami – których wartość znali jedynie nieliczni. Był też sklep z artykułami magicznymi „ Hokus-pokus” przed którym młoda elfka – skąpo ubrana – zapraszała do wejścia wszystkich przechodzących w pobliżu, którzy wyglądali na majętnych – byłeś jedną z takich osób.

W końcu przyszła też pora na kolację, ruszyłeś więc do karczmy.


El Saline

Mogłaś zająć się wreszcie sobą, w końcu uroda to nie tylko wrodzone piękno, ale i ciężka praca nad jego utrzymaniem. Zestawu który podtrzymywał Twoją urodę mogłaby pozazdrościć Ci nie jedna szlachcianka. Matka zawsze powtarzała Ci jak ważnym elementem przetargowym może być uroda i piękno. „ – Wiesz córeczko, że z osobami brzydkimi rozmawia się mniej chętnie, niż z tymi którzy zachwycają swoim pięknem. Jeden uśmiech, zatrzepotanie rzęsami, niby przypadkowy dotyk – to wszystko może odwrócić uwagę kontrahenta do tego stopnia, iż zapomni co chciał uzyskać. Mężczyźni miękną na widok ślicznej kobiety i tym trudniej jest im postawić na swoim – a stawianie na swoim to najważniejsza rzecz w interesach.” – gdyby tylko wiedziała jak bardzo zamierzasz się usamodzielnić, zapewne dbałaby o to abyś za urodziwa nie była, próbując zatrzymać Cię jak najdłużej u swego boku. Przypomniały Ci się słowa matki na widok zestawu szczotek, grzebieni, zestawu do makijażu i obcinania paznokci – całość stanowiła komplet zapakowany w rzeźbionej skrzyneczce. Rzeźbienia na wspomnianych przyrządach mieszały się z artystycznie nałożonym na nie srebrem, tak że zestaw był nie tylko przydatny, ale i wyjątkowo cieszący kobiece oko. Całość dopełniało małe pozłacane zwierciadło, które jako jedyne nie lądowało w skrzyni, gdyż lubiłaś je mieć pod ręką przez cały czas.

Gdy zakończyłaś już wszystkie niezbędne kobiece sprawy byłaś gotowa na rozejrzenie się po miasteczku. Zwierciadło nie kłamało szepcząc Ci do ucha, że wyglądasz o wiele lepiej niż przed zabiegami. Zwiedziłaś jednak tylko kawałek miasta i utknęłaś na dłuższy czas u krawców – wychodząc z jednego miejsca po wielu przymiarkach, kolejny sprzedawca wciągał Cię do następnego. Ilość towaru była dość oszałamiająca i mimo to, że większość ubrań była już starszej daty a już na pewno nie najnowszej mody, to jednak piękno i kunszt wykonania często przerastał to co widziałaś w dużych miastach. Sprzedawcy gotowi są dorzucić wisiorki, pierścionek lub jakiś piękny szal, bylebyś tylko coś u nich kupiła. Darmo oferują poprawki na wymiar w gotowych już strojach, namawiają też na uszycie czegoś nowego w sam raz na tak piękną panią, gdyż żadna z sukni nie dorównuje Twojemu pięknu.
Jeden ze sprzedawców częstując herbatką zaproponował abyś została jego żoną, Twemu ojcu zaś w posagu wniesie pół sklepu w jakim się znajdujecie. Powiedział to jednak na tyle lekko i z uśmiechem, iż od razu wyczułaś, że jest to raczej jeden ze sposobów na pozyskanie przychylności klienta niż poważna oferta. Mimo, że nie była to prawda, to jednak zazwyczaj schlebiała ona paniom. W końcu pokręciłaś się jeszcze przez chwilę na mieście i wróciłaś na kolację do karczmy

El Turgas


Zgodnie z Twoim życzeniem trening rozpoczął się niemal od razu. Zszedłeś ze strażnikiem do podziemnej części świątyni. Tam w Sali tortur – na czas Twojego szkolenia zwanej salą treningową rozpocząłeś naukę. Kapłan pierwszych lekcji miał udzielić Ci dopiero następnego dnia – gdyż ten miał wypełniony ustalonymi wcześniej obowiązkami. Gwardzista był bardzo surowym człowiekiem. Nie widziałeś ni krzty litości czy współczucia w jego spojrzeniu, zresztą nawet ich tam nie oczekiwałeś.

Bez zbędnych emocji rozpoczął twój trening sprawdzając najpierw na co Cię stać i czy rzeczywiście jesteś gotów na wstąpienie na wyższy krąg wybranej ścieżki. Wbrew Twoim oczekiwaniom w pierwszy dzień oprócz chwili podczas której sprawdzał co potrafisz, miecz czy jakikolwiek inny oręż nie był Ci potrzebny. Nauczyciel niemal milcząco rozpoczął od ćwiczeń fizycznych. Na początku prychnąłeś z niezadowolenia, nie przybyłeś tu bowiem by pracować nad tężyzną fizyczną lecz aby lepiej nauczyć się władania orężem. Myślałeś o szeregu nowych umiejętności związanych z walka które powinien Ci wyłożyć. Swoją niecierpliwością omal nie zraziłeś nauczyciela, na szczęście kapłaństwo nauczyło Cię tez pokory i cierpliwości.

Przez cały dzień ostro ćwiczyłeś fizycznie. Mistrz kazał ci nosić niewiarygodne ciężary, w pełnym uzbrojeniu zmuszał Cię do ćwiczeń z którymi i bez zbroi miałeś problem. Wielokrotnie mięśnie odmawiały Ci posłuszeństwa. Momenty zachwiania natychmiast zauważał nauczyciel a dopingował Cię zwiększeniem ciężaru – tak więc szybko odeszła Ci ochota na marudzenie. Nawet kościotrup zdawał się uśmiechać na widok Twoich cierpień za co miałeś ochotę powybijać mu wszystkie zęby z niesamowicie dobrze zachowanej szczęki. W końcu byłeś tak skoncentrowany na paśmie ćwiczeń i wysiłku fizycznego, iż nie zauważyłeś, że nastał wieczór. Dopiero gdy nauczyciel zwolnił Cię na koniec dnia poczułeś jak bardzo wykończony jesteś fizycznie i jak bardzo organizm domaga się jedzenia. Brak obiadu z pewnością nie służył takiemu wysiłkowi – z wilczym apetytem wracałeś do karczmy, aby się posilić i na przyszłość dopilnować, aby tak jak gwardzistom przynoszono Ci jedzenie wprost do świątyni. Już dawno nie czułeś takiego napięcia w każdym mięśniu, dosłownie w każdym. Oznaczało to, że nauczyciel równomiernie rozłożył trening na każdą partię ciała – gdyż nie było takiej, która bolałaby mniej lub bardziej niż inne.
Nawet spacer sprawiał w chwili obecnej trudność, choć zdawałeś sobie sprawę, że to jeszcze nic w porównaniu z bólem mięśni jaki oczekiwał Cię po przebudzeniu. Chwila odprężenia nastąpiła dopiero w karczmie gdy usiadłeś na swoim miejscu a karczmarz przyniósł Ci posiłek wraz z trunkiem.

Tan Tishalulle

Była przekonana o tym, że uganianie się za zwykłym podrzędnym zbójem to nie jest zadanie dla niej. Czy jednak zdecydowałaby się na nie gdyby przeciwnik był wyjątkowo groźny, lub wręcz przekraczający jej własne siły? Po chwili zastanowienia doszła do wniosku, że właściwie nie ma żadnej gwarancji że tak nie jest. Nawet wojownik który zlecił jej to zadanie nigdy nie widział zbója – jak więc mógł go oceniać jako podrzędnego?
Te i inne pytania ukradkiem przemykały po umyśle artystki – w jej dłoni miecz wirował z równą sobie wprawa jak lutnia – ciężko było niektórym ocenić w czym jest lepsza. Tym ciężej było oceniać jej sztukę, gdyż przy niebiańskim wręcz wyglądzie odwracała uwagę od wszystkiego innego.

Elfi bard El Dragorus równie szybko przeszedł do sedna sprawy. Wybadał oczywiście Twoje umiejętności i prawdziwą szczerością orzekł, iż masz zadatki na doskonałego muzyka. Przemawiał z trudem, gdyż najwyraźniej ochrypł nieco – jak mówi za dużo picia na świeżym powietrzu czasami nie służy. Poświęciłaś chwilę czasu na zapoznanie się z nowym nauczycielem, przede wszystkim wspólnie pograliście próbując się dostroić i zgrać. Bard nie chciał nadwyrężać głosu a i Ty nie zamierzałaś szargać jego strun głosowych, więc po rozmowie na temat wieczornego repertuaru pożegnaliście się. Zjadłaś pyszny obiad w karczmie, najwyraźniej przez spotkanie z mistrzem byłaś ostatnia z popołudniowych gości. Przynajmniej blask Twej urody nie przeszkadzał im w jedzeniu. Chwilę później ruszyłaś na podbój miasta zwracając powszechną i niekłamaną uwagę.



El Kathryn


Książka o naturze zwierciadła była dość ciekawą lekturą. Mag i iluzjonista zarazem El Pauleno opisuje w niej wykorzystanie zwierciadła w magii zwykłej i iluzyjnej, pośrednio także w innych dziedzinach magii. Uczy jak szyfrować wiadomość za pomocą zwierciadła i jak też przez nie czytać. Część traktatu zdaje się też poruszać kwestię mechaniczno-fizycznych możliwości wykorzystania zwierciadła. W innej części jest jak w ujęciu historycznym były wykorzystywane lustra w czarach i jaki tez miały wpływ na powstanie wielu – podstawowych obecnie magii. Autor podkreśla , że i do wyższych stopni zwierciadło jest tak potrzebne jak siarka do wywołania większego ognia.
Traktat o lustrze znajduje tez odbicie w metafizycznym spojrzeniu na naturę ludzką. Autor podkreśla przy tym jak ważne są nasze wizerunki dla nas samych i dla innych. Jak bardzo są tez ulotne. Lustro pozwala nam na to abyśmy przyjrzeli się sami sobie. Mimo, że wielu robi to na co dzień nie zauważa upływu czasu jaki nieubłaganie dla nich się toczy i odbiera dawny wygląd. Pozostała część wygląda na bardziej praktyczną – są tu zapiski ważne dla przyszłych twórców czarów, szczególnie iluzyjnych, gdyż El Pauleno dokładnie wskazuje jak użyć w pracy zwierciadła, jak może się ono przydać, pokazuje tez wstępne efekty pracy dotyczącej zmian kilku podstawowych czarów opartych na iluzji obrazu – takich jak np. widziadło. Dokładne przestudiowanie, nawet sporządzenie kilku zapisków z pewnością może pomóc Kathryn w przyszłych pracach i nauce.

Były momenty w których znużenie książką – nietrudne zresztą do przewidzenia
w przypadku Kataryn – przerastało nad uporem czytającego. Ksiązka leciała w kąt a znużona przynudnawym stylem pisania El Paulena sięgała po wino i obserwowała z otwartego okna miasteczko. Wyraźnie brakowało jej tu tarasu, choć może gdyby się wspięła na dach miała by tak upragnioną panoramę?
Dopiero kolacja i wieczorne przedstawienie ściągnęło Cię do głównej sali karczmy.


Tan Alander



Oczywiście nie mogłeś przepuścić wizyty w „Hokus-pokus”. Sklep magiczny oferował dość szeroki asortyment. Posiadano tu też mikstury alchemiczne, składniki, zioła…

- Czy macie może Smocze Zioła?
- Niestety szlachetny Panie. Są one dostępne jedynie dla wybranych i to po uprzednim złożeniu zamówienia – o ile znajdzie się ono w asortymencie.

Widząc pytające spojrzenie, dodał jeszcze.

- Jeśli rada miasta tak uzna, lub któryś z wielkich dobroczyńców miasta wówczas dostaniesz Panie glejt który umożliwi Ci nie tylko większe możliwości zakupu. Wiem jednak tylko o tym jednym przywileju.

Dalej milczał, nawet jeśli go nagabywałeś czy też zwyczajnie nie wierzyłeś w ostatnie słowa.
Udało Ci się jednak dowiedzieć, iż oprócz czarów które tu były na sprzedaż, był też całkiem szeroki asortyment prostych magicznych przedmiotów, a nawet kilka z okazalszej sztuki magii. Na rozeznaniu się w ofercie poświęciłeś trochę czasu, dowiedziałeś się, że są tu na sprzedaż niezwykłe księgi oraz, że w mieście znajduje się mała biblioteka służąca mieszkańcom miasta i przeznaczona dla nich.

- Jeśli zamieszkujesz Panie choć czasowo nasze miasteczko, możesz oczywiście skorzystać z jej zasobów i to w zupełności za darmo. Znajduje się ona przy ulicy Dagonina Białego, dokładnie tam gdzie jest też świątynia tego bóstwa, musisz Panie wejść w wąską uliczkę trzy budynki za świątynią – patrząc od strony jej wejścia. Trzymaj się prawej strony a w połowie drogi zobaczysz schodki prowadzące do piwnicy – tam znajduje się nasza biblioteka.

Gdy już załatwiłeś wszelkie sprawy ruszyłeś dalej w miasteczko, aż czas i zbliżający się wieczór zagonił Cię na kolację do „Złocistego Bażanta”.


-------------------------------------------------------------------------------

Wieczorem – chyba specjalnie z okazji tak licznych gości, przy kolacji zaczął swą grę na lutni bard – El Dragorus – był to elf dość niezwykłej urody. Nie zachwycił jednak nikogo swym śpiewem – gdyż nawet słowo nie wydobyło się z jego krtani podczas występów. Zapowiedział go karczmarz a po chwili słyszeliście już dźwięk melodii – nie znanej Wam dotąd. Była to niezwykle łagodna i urocza melodia – doskonale pasująca do ballad. Tonacje to wznosiły się to opadały a harmonijna gra sprawiała, że wszystkie włoski na Waszym ciele stawały dęba. Czuliście mrowienie przepływające przez Wasze ciało, niektórzy nawet uronili łzę słysząc piękną melodię. Bard bił na łeb na szyję wszelkich zwykłych słyszanych dotąd grajków. Od razu było widać, że różnica między nim a innymi muzykami była taka jak pomiędzy prawdziwym iluzjonistą a tym cyrkowym, którego sztuczki nie miały nic wspólnego z magią.


[MEDIA]http://www.trpg.pl/dane/downolad/trpg_temat4.mp3[/MEDIA]


Magia to było właściwe określenie na to co słyszeliście, tak jakby ktoś czar ubrał w nuty melodii. Czar trwał dopóki grała muzyka wprawiając w niekłamane osłupienie każdego ze słuchaczy. Jedynie Kataryn nie wzruszona pięknem muzyki, a wręcz nią znudzona zaczęła ziewać – nawet nie starając się tego ukryć. Jej spojrzenie zdawało się mówić „Skończ Waść wstydu sobie oszczędź” – obojętnie zaczęła grzebać w podanej kolacji która również stanowiła dla niej bardziej wyzwanie niż przyjemność. Jak zwykle jednak w życiu bywa to co piękne szybko się kończy, pomimo niedosytu jaki odczuliście po skończonym występie – artysta nie zamierzał kontynuować, nawet karczmarz pomimo próśb co niektórych klientów nie namawiał barda na dalsza grę – zapewne wiedząc, że i tak nie uda mu się przekonać muzyka. El Dragorus przyjął od karczmarza zapłatę – nie gardząc też sumami, które wręczyli mu słuchacze, niezależnie czy były to miedziaki, srebro czy złoto. Każdemu kłaniał się nie mówiąc jednak ni słowa – wtajemniczeni mogli przypuszczać, że oszczędza swój głos – choć na widok takiego poświęcenia dla sztuki nie jeden z nich zastanawiałby się czy warto…


Dopiero teraz zauważyliście, że urozmaicenie przy kolacji zmieniło się w główną atrakcję wieczoru – zerkając na talerze dostrzegliście, że w momencie w którym rozpoczął grę nie zjedliście nawet kęsa, pomimo że dania nieco ostygły, nadal jednak były smaczne, a może nawet bardziej, gdyż gra barda na moment odsunęła wszelkie strapienia z Waszych głów tym bardziej pozwalając się skupić na jedzeniu i pozostałych – niezwykłych – gościach karczmy.

Kathryn i Saline były podobnej urody. Oczywiście różniły się między sobą jednak każda była na swój sposób ponętna i doprawdy ktoś kto kierował się jedynie wyglądem mógł mieć spory problem w wybraniu pomiędzy nimi. Nie miałby jednak tego dylematu gdyby do dwóch pań dołączyć jeszcze trzecią. Przez moment z zazdrością wspólnie zerknęły na Tishalulle – bardka po prostu rzucała na kolana obie rywalki w konkursie piękności. Sama bardziej trapiła się tym czy zdecydować się na występ po bardzie, czy też sobie odpuścić. Wspólny występ przełożyli bowiem na czas późniejszy, gdy El Dragorus będzie w lepszej formie. Z uwagi na występ sala była inaczej rozstawiona – więc wszyscy wspólnie siedzieliście przy stole podczas uroczej kolacji przy której każdy dostał to co zamówił. Zapachy chwilę wcześniej pobudziły Wasz apetyt, przystawki smakowały wyśmienicie, nawet wino i inne trunki były lepsze niż wczorajsze – najpewniej Zortek odkorkował lepsze zapasy.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 11-05-2008 o 11:08.
Eliasz jest offline