Kapłan na swym wierzchowcu podążał za „smokiem”. Swój kij przymocował do wierzchowca, miast tego chwycił w dłoń swą włócznię , w drugą powędrowała ciężka tarcza. Spojrzał na niebo, kolejny zabłąkany potwór krążył na niebie, a właściwie pikował na nich. Wydawało się mu że bestia kiedy będzie bliżej zakatuje go. Była coraz bliżej. Naszykował tarczę by w osłonić się ją i przylać pikującemu stworzeniu. Włócznią zamierzał przebić odrzuconego stwora. Trochę piekła do ręką, było pewne że Kazimierz nie był w najlepszym humorze.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |