Kazimierz klnąc pod nosem wygramolił się spod potwora. Wyciągnął swą włócznię z cielska. Spojrzał na przewróconego wierzchowca, poklepał po barku dzielnego konia który właśnie podźwigał się z ziemi. Kapłan rozejrzał, miejsce gniewu zajął serdeczny śmiech kiedy uświadomił sobie jak wyglądało wychodzenie spod potwora. Popatrzył chwilę na pół-elfa: -Zawsze musisz wchodzić innym w szyki?
Nie wsiadał na swego wierzchowca, przymocował mu ponownie tarczę i włócznie, dobył swój kij. Odetchnął po bitwie...
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |