Tingalion, mroczny elf w średnim wieku (wg luudzkiej miary) rozejrzał się po karczmie. Przesiadywał tu margines Pellenoru i innych miast, zatapiając swoje smutki w powodziach alkocholu. Wtem do karczmy wszedł mag-człowiek, nieporadnie prubójący zamaskować swoją szatę. Nieporadnie dlatego że przykrył ją... inną szatą. Kilku bandziorów spojrzało na niego podejrzanie. Wtem zobaczył Tinghaliona. Uśmiechnął się i przysiadł do stolika.
-Tingalionie... co robisz w tej śmierdzącej spelunie?- Zapytał
.- Człowiek o twojej pozycji w społeczeństwie świątynnym powinien przebywać gdzie indziej...-
-To samo tyczy się ciebie... szanowny magu. Co tu robisz?-
-Przybyłem spotkać się z pewną grupą osób, które chcemy wynająć do transportu i ochrony pewnego towaru...-
-Oto więc jest twoja grupa...- Tingalion wskazał na siedzących przy stoliku podróżników.
-Hmm...- Zamyślił się mag
.- A ty?-
-Ja? Ja wyruszam z nimi.--Aha to...- Mag nie dokończył zdania, gdyż został nagle zdrdziecko pchnięty nożem w plecy. Celnie rzucona broń nadleciała gdzieś od strony drzwi. Wtem jeden z bandziorów przy stoliczku obok podniós ł się i krzyknął.
-To oni! To oni zasztyletowali maga!-Wokól momentalnie rozbrzmiały okrzyki:
-STRAŻ! STRAŻ!-
--------------------
Oto mapki: