| - Podporuczniku Straffey zapewniam, że pańskie cztery litery wylądują w całości na tej wyspie. Ma pan słowo pierwszego pilota czyli moje. Myślałem, że odwaga to atut brytyjskiego wojska.-
Po słowach Wolfa mina Charlesa nie zmieniła się wiele- może przybrała jeszcze trochę bardziej kurczęcy wyraz. Spojrzał na pilota spode łba, przerzucił parę karteczek w swoim notesiku i zapisał przy jego nazwisku "Prostak". Chwilę jeszcze postukał w kartkę tyłem długopisu, po czym zamknął go i posłał długie, pełne niechęci spojrzenie amerykańskiemu pilotowi. Czy on, potomek uciekających z Anglii purytan, uważał się za lepszego od potomka angielskiego lorda!? Od sir Straffey'a!?
A potem major przemówił. I gdy już agent miał wstać i podziękować za wyczerpującą odpowiedź, O'hrug zaczął mówić dalej. Myślałem nad tym i spośród dwóch równych stopniem, postanowiłem mianować zastępcą porucznika Wolfa. Po tych słowach chłopak zamarł, właśnie mając zamiar powstać z krzesła. Opadł na nie, jego oczy rozszerzyły się gwałtownie, nie domknął nawet ust. Długopis trzymał parę centymetrów nad notesem. Nad notesem z jego inicjałami, tym, który dał mu ojciec. Wręczając go mówił o sukcesach, o tym, że same sukcesy czekają Charlesa, że jest z niego dumny. W to ostatnie sam nie wierzył, wiedział, że ojciec kłamie, po prostu chciał mu sprawić przyjemność, nieudolnie. On przecież nigdy nie był z niego zadowolony, a co dopiero dumny.
I tak mają wyglądać jego sukcesy!? On, zarządzający już nawet samodzielnie trzema akcjami, z czego jedną połączoną z MI5, przegrywa z jakimś pilotem!? Pieprzone Amerykańce, trzymają się razem, nie chcą go dopuścić... On o tym doskonale wiedział. I opisze to, dokładnie opisze w swoim raporcie, opowie o wszystkim! O tym, jak postępują z kimś pokroju jego osoby w NSA, jak go nie szanują, traktują jak śmiecia! Poprosi tatę, on mu pomoże, może da jakiś anonimowy cynk Lilian, ale tak bez szczegółów, bo nie może za wiele... I będą chcieli jeszcze kiedyś pomocy! Niech błagają!
Bo przecież on wcale nie jest gorszy od Wolfa... Ma na koncie szkołę żołnierską, naprawdę ciężkie lata, przedwczoraj zrobił tyle pompek, a do pracy stara się zawsze biegać. Ma świetne osiągnięcia, od trzech lat ciągle odbiera nagrody- za zeszły rok dostał nawet złote pióro od dyrektora, oddał je Lilian, ona strasznie lubiła złoto. Nie może być gorszy od pilota!
Opanował się, przynajmniej na chwilę, jego twarz ściągnęła w wyrazie nieudolnie skrywanego gniewu. Prędko otworzył notesik, nerwowo przerzucił parę kartek, otworzył na stronie o majorze. "DUPEK!!!!", dopisał i zamknął energicznie notatnik. Dokładnie w tej chwili odezwał się James.
Wysłuchał jego słów, odruchowo szukając już starego, metalowego pudełka po drażach, w którym trzymał pastylki. Ale nie, jest jeszcze spokojny, cichy, wszystko będzie dobrze, tak jak zawsze mawiał doktor Radney, "Oni są po prostu nędzni". A to właśnie on był najlepszym z nich wszystkich... - Panie Kent, nie mam pojęcia jakie czytał pan książki, ale jeżeli w nich na tajnych naradach znajdowali się cywile to z pewnością były złe. Jeśli chciałby pan przeczytać jakieś lepsze pozycje, proszę dać mi tylko znać- z radością sporządzę dla pana spis książek, które uznam za wartościowe.- wziął do ręki notes i przekartkował go prędko, by zaprezentować jego zapisane drobnym maczkiem strony Jamesowi- Jeżeli zaś chodzi o niebezpieczeństwo związane z mymi notatkami, proszę się nie obawiać. Są one czytelne tylko dla mnie- to skróty i elementy szyfru wewnątrzywywiadowego. Wątpię by ktoś spoza MI6 dał sobie z nim radę.- posłał jeszcze spojrzenie pełne pewności siebie podróżnikowi, po czym usiadł i otworzył na kartce z wpisem od Lilian. Jego bogini. Zawsze go uspokajała.
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |