Robin "Dziadek" Carver
Skrzywił się trochę, kiedy zobaczył poobijaną twarz tego człowieka. Nieźle go ktoś załatwił. Na szczęście dzięki Killianowi zaraz zaroiło się tutaj od ludzi szeryfa. I przede wszystkim - lekarz był na miejscu.
Carver przez chwilę przyglądał się jak Emily wykonuje swoją robotę. Kto by pomyślał, że kiedyś to pielęgniarka będzie jednym z ważniejszych zawodów w Stanach? Jak przez mgłę przypomniał sobie zdarzenie sprzed wojny. Może ktoś mu o tym opowiadał? Jak takie właśnie pielęgniarki zastrajkowały jedna z drugą, to była niezła zadyma... Tylko gdzie to było? Gdzieś w Europie chyba...
Słaby głos poszkodowanego, wyrwał Carvera z zamyślenia. Koleś nie był chyba w stanie, w którym mógłby coś wyjaśnić - na przykład gdzie poszli ci co go napadli. No i szczerze mówiąc, niewiele to Dziadka obchodziło. Oni mieli tylko oczyścić budynek. W budynku nikogo nie było. Sprawa prosta... Martwiło go tylko, że szeryf pewnie powie coś w stylu "nie ma bandziorów - nie ma zapłaty." I całe to zamieszanie będzie na próżno. No, ale przynajmniej cała sprawa się zakończyła i będą mogli w końcu dotrzeć do karetki. I wynieść się z tego miasta. Pozostali już pewnie na nich czekają...
-Chodźmy Killian. Wygląda na to, że już tu nie jesteśmy potrzebni. Sprawców tu nie ma... - mówił, po czym dodał ciszej, żeby tylko Killian usłyszał - ... a ja nie mam zamiaru ich szukać. A już na pewno nie za darmo. |