Przywódca satanistów skrzywił się lekko, ale kąciki jego ust ciągle pozostawały w górze. Splótł palce tłumiąc w sobie gniew, gdy do środka wpadło pięciu mężczyzn. Brudni, zarośnięci, śmierdzący smarem i olejem. - Co, smakuje herbata? Wiesz, że lepiej smakuje gdy jest w kubku, niż w kałuży? – wychrypiał ten na ich czele, postawny chłopak o długich, jasnych włosach. - Mam dwie wiadomości: Dobrą i złą. Dobra jest taka, że macie mniej gąb do wykarmienia w tej waszej sekcie, a zła taka, że musicie zmienić nazwę na „czterdziestu pięciu.”
Wybuchli śmiechem. Na twarzy wyżelowanego satanisty pojawiła się furia, mimo iż wciąż siedział na miejscu. - Tych szczyn nie nazwałbym herbatą. To chemikalia w proszku z dodatkiem wody, próbująca nieudolnie małpować prawdziwy smak. – Jego głos pozostawał spokojny. – A zmianę nazwy przeżyjemy, robiliśmy to już raz. Smacznego.
Sataniści rozpłynęli się po raz drugi wzbudzając wokół szmery podniecenia.
__________________ "Precz z agresją słowną!
Przejdźmy do czynów!" - Labalve |