Giles szybko złapał równowagę, wszak był wytrawnym wojownikiem nawykłym do walki w zwarciu. Spiorunował Abrahima wzrokiem.
„Ten, czego się wtrąca do pojedynku. Wszak mogłem już szaleńca zabić na miejscu i nie dać mu szans na obronę. Wszak to tylko chłop, niewarty ochrony Pani Jeziora, a jeszcze na dodatek obraża bogów. Mogłem też poczekać, aż znajdziemy w się w Bretoni lub Imperium i tam z całym majestatem skazać w mieście na powieszenie i powiesić.” - Abrahimie zejdź mi z drogi i nie wtrącaj się do walki. W Imperium i Bretoni takiego szaleńca jeszcze obrażającego rycerzy szlacheckiego stanu powiesiliby na drzewie za same słowa. Czy mam rozumieć, iż chcesz walczyć następny? Jeśli czymś cię obraziłem to proszę o wybaczenie. Jeśli nadal czujesz jakieś pretensję do mnie poczekaj na zakończenie. Pojedynek musi się zakończyć, tak czy siak.
„Wszak nie będę podróżował z kimś, kto nawet nie chce brać przypisanych mu ziół. Przecież stale go nie można pilnować. Niewidomo, jakim świństwem się nafaszeruje byle tylko zapaść w marzenia.”
W tym czasie, gdy rozgrywały się te sceny do grupki zbliżał się olbrzymi czarny wilk ze srebrnymi łatami wokół oczu. Mimo, iż kulał poruszał się bardzo sprawnie. Wyglądał całkiem naturalnie w tym miejscu, tak jakby przynależał do niego i był chroniony przez moc lasu. Zbliżywszy się obnażył kły w głuchym warkocie. Zdać by się mogło, iż mówi nie wtrącajcie się to nie wasza sprawa odstąpcie, zdarzy się tu to, co ma się zdarzyć.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Ostatnio edytowane przez Cedryk : 07-03-2008 o 12:58.
|