Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2008, 20:49   #68
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
*Co to za tałatajstwo? Wygląda aż nadto znajomo... Nie widzisz tego, Leonardzie, nie widzisz tego... Nikt tego nie widzi, to nie istnieje... Znikł?*

Gdy Leonard siedział na miękkiej trawie, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą zobaczył. Małe, dziwne stworzonko. Małe, dziwne stworzonko, które wpatrywało się w niego, jakby był tak samo dziwnym okazem, jak brązowe coś.
Rozejrzał się, czy przypadkiem nikt tego nie widział, tej istoty. Nie wyglądało na to.

*Czy to był znak? Identycznie jak...*
Wstał czy prędzej i zostawiając wszystkie rzeczy na ziemi, pobiegł w stronę obozu.
Gdy wybiegał zza drzewa, wpadł na Gilesa, prawie go przewracając. Oparł się o jego ramię, dzięki czemu i on ustał na nogach.
-Coś niepokojącego się - zobaczył, że trzyma Gilesa za ramię, szybko zdjął rękę - widziałem...
Przestał mówić, wiedząc, że wyda się to co najmniej dziwne, jeśli powie, że na gałęzi siedział mały, brązowy ludzik bez ust, nosa i uszu, który wyglądał jak korzeń i wpatrywał się na niego, po czym wyparował.
-Szykuje się coś niepokojącego. Coś zdaje się nie chcieć widzieć dalszej części naszej wyprawy...
Tajemniczo popatrzył na zebranych, zastanawiając się, co też powiedzą. Nagle przypomniał sobie, że zostawił rękawice i siekierkę w lesie, odwrócił się i pobiegł ich poszukać.

Po drodze wypatrywał kaprawego stworzonka. Wziął rzeczy i na ramię oparł trzy małe drzewka, które niedawno ściął. Zaniósł wszystko z powrotem do obozu.
 

Ostatnio edytowane przez Marchosias : 09-03-2008 o 22:01. Powód: trochę dziwnie mi się napisało, jeden przecinek dodam.