Karla Bijoux - Och ja wiem, ze to szczur - uśmiechnęła się jakby przepraszająco – po prostu nie lubię o nich myśleć w ten sposób. Zresztą pozory mylą. Co Pan powie na szczura z duszą polnej myszy? - Och co za żałosny kawałek. Czy mi się wydaje, ze rozmawiam z Ruladem? - Na ulicznego rozbójnika marzącego o biegu w łanach zbóż? Na świat pełen niespodzianek? Trzeba było się przyznać, że nazywanie rzeczy po imieniu nie służy memu samopoczuciu.
- Akwamaryna pana polubiła. – przyglądała się przez chwilę za dużym butom młodzieńca. - Przypomina nam pan kogoś.
- Taa, ciągle to słyszę. Dlatego proszę Pani, że jestem Don Artona, znany dramaturg i aktor - Don wyciągnął dłoń do psa nieudolnie hamując wesołość - Nabieram Panią! Jestem Don Fiasco i jestem kurierem, założycielem i szefem Kartelu Wyzimskiego - dodał już całkiem poważnie - Użyteczny taki piesek bez dwóch zdań. A czujny aby? W nocy obudzi, jakby ktoś się do Pani fantów przymilał? - szybko zmienił temat
- Zwykle polegam na ochronie miejsc w których sypiam – Karla spoważniała – Chce mnie Pan wystraszyć?
- Ochronie miejsc, w których Pani... eee.. niechże mi Pani mówi Don? - bardziej zapytał niż zaproponował - nie, nie, gdzieżby tam; Pani kochana; nad przydatnością Akwareli się zastanawiałem.
- Akwamaryny - poprawiła odruchowo - Karla Bijoux, malarka - przez chwilę wyglądała jakby oczekiwała reakcji otoczenia na sławne nazwisko - Don wybierasz się na festiwal?
- Na jaki festiwal? Pierwsze słyszę? - znów ledwo utrzymywał śmiech w ryzach
- Do Dol Blathanna - Prowadzę konwersację z chłopcem w kradzionych butach. Oszalałam z nudów. Nic dziwnego, ze zaraz pęknie ze śmiechu. Ale z kimś muszę rozmawiać, albo on albo Roderick, prosty wybór.
- Hahaha - chłopak nie wytrzymał - przecież wiem. Pewnie, że jadę, na takim festiwalu zbierze się dużo ważnych i bogatych gości. To dobra okazja dla... kuriera
- Don jesteś zadziwiająco szczery. Nie każdy lubi... kurierów.
- Dlaczego? Jak to? - muszę się powstrzymać; na cycki Melitele, za długo przebywałem tylko z Poborcą, to dobry koń, ale niezbyt bystry - zresztą -ciągnął - ja swoje potrafię, na pewno znajdę jakąś fuchę na festiwalu - umiem robić mieczem - odruchowo klepną się po pasie, przy którym powinno być ostrze - jeśli go nie gubię - spojrzał wymownie na pochwę z mieczem, która spokojnie i majestatycznie czekała na właściciela oparta o kontuar baru.
- No dobrze Don - Właściwie to naprawdę da się lubić. A robienie głupstw mam przecież we krwi. - Skoro Akwamaryna pilnuje mnie, to ile chcesz za pilnowanie Akwamaryny? Zważ, że to nieduży piesek - uśmiechnęła się, nagle całkowicie rozluźniona
- Interesy tak? - twarz chłopak spięła się w grymasie, z lubością zatarł dłonie - Ochrona? Nie żartujmy, nie chodzi o pieska. 40 denarów za dzień, bez opierunku i wiktu, co zwykle schodzi między 4, a 6 denarów dziennie i w ciągu 10, dajmy na to dni da Pani 50 denarów oszczędności, ponadto zwroty za leczenie i straty z Pani strony, a z mojej ochrona dzień i noc, siedem dni w tygodniu – wygłosił
Karla wyciągnęła do chłopca rękę - A może Ty mnie ochronisz, ja Cię namaluję? Ostatni obraz sprzedałam za 800 denarów.
- Hehe - uśmiechnął się i przyjął wyciągniętą dłoń - dogadamy się.
Rozmowę kończyli już w trakcie występu Rodericka. Urzędnik odczytał pismo. Komediantów mamy już dwoje. Dostojny Rambert może od razu dopisać. No, dziewczyno, będziemy się w trakcie drogi zakładać na ile go okpisz. Ale, że Ci się chce? – Karla lekko wzruszyła ramionami.
- Do robót zgłosił się już krasnolud Brandis w roli majstra... Rzemieślnik – Karlę olśniło – Na Bogów! Najlepsze są proste rozwiązania. Muszę kupić większe skrzynie.
- Pytał mnie Waszmość o coś? O Akwamarynkę? – zwróciła się do krasnoluda. Ale tę rozmowę przerwano. Nagłą ciszą.
- No i masz swojego hycla Rambert …
Karla spojrzała na nowoprzybyłego. Słyszała już pogłoski, że się tu zatrzymał. Oblizała karminowe wargi. Naprawdę straszny. Dzięki Ci łaskawa Freyjo.
Ostatnio edytowane przez Hellian : 13-03-2008 o 13:45.
Powód: literówki
|