Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2008, 15:03   #6
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Ryk silników, kurz, smród spalin, śmiechy kierowców i panienek, które ich zbawiały przed wyścigiem. Na ten jeden dzień Nowy Jork stał się zupełnie innym miastem.
Nic dziwnego, przecież za chwilę miał się rozpocząć wielki wyścig „Cannonball”- największe wydarzenie od wybuchu wojny.

Na obrzeżach miasta znajdował się Park Maszyn, miejsce gdzie znajdowali się wszyscy raiderzy ze swoimi furami. Niektórzy zabawiali się z praktycznie nagimi dziewczętami, a inni dopieszczali swoje samochody, tak jak Roy, zwykły facet z Vegas.
Brudny od sadzy i kurzu mężczyzna sprawdzał każdą część w swoim samochodzie. Musiał mieć pewność, że się na nim nie zawiedzie.
Z wnętrza pojazdu samochodu dobiegały odgłosy muzyki, puszczanej z radia. Piosenka, która aktualnie leciała, dziwnie pasowała do sytuacji.
Roy majstrował przy samochodzie, kiwając się do jej rytmu i nucąc dobrze mu znane słowa:

”Riders on the storm.
Riders on the storm.
Into this house we're born
Into this world we're thrown ...”


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=SMvfAYEaE8c[/MEDIA]

-Jeszcze jedna śrubka i skończone- powiedział sam do siebie, dokręcając ostatni element. Zamknął maskę i z uśmiechem wyciągnął papierosa, który po chwili tlił się w jego ustach. Tak… Piękne podsumowanie pracy.

Jego uwagę przykuł mężczyzna, ubrany w skórzaną kurtkę i spodnie, stojący przy swoim Jeepie ze sporą rzeszą pół nagich panienek, wsłuchanych w jego opowieści wyciągnięte prosto z dupy. Jego słowa aż śmierdziały ściemą, w końcu nikt w pojedynkę nie rozwali całego plemienia super- mutantów… Runner uśmiechnął się tylko słysząc te bzdury. Wiedział, że ten facet jedzie na pewną śmierć, wiedział też, że pośród tych wszystkich ludzi jest więcej takich cwaniaków.

W pewnym momencie ów facet zobaczył śmiejącego się Roya.

-Coś ci się kurwa nie podoba !?- krzyknął robiąc krok do przodu

-Skąd, wszystko mi się podoba- odkrzyknął- a szczególnie twoje bajeczki!- zaśmiał się pod nosem. Drwiny widocznie zdenerwowały faceta.

-Takiś cwany? Zobaczymy się na trasie, wtedy pokażesz co potrafisz, dupku- odpowiedział i poszedł razem z dziewczynami w kierunku namiotów.

O’Neil zaśmiał się ponownie. Wyścig nie zdążył się dobrze rozpocząć a on już znalazł sobie wroga.
-Więc do zobaczenia…- dodał cicho, poważniejąc.

Podszedł do swoich rzeczy i wrzucił je do bagażnika. Wziął ze sobą tylko wodę i swój karabin, które położył na siedzeniu pasażera, które i tak było cały czas wolne, ponieważ
do rajdu przystąpił samotnie.
Wychodził z założenia, że nic nie zastąpi samotnej jazdy z prędkością 150km/h i włączonym na cały regulator radiu.

Po chwili Roy podjechał do linii startu, aby wysłuchać Płk. Pytona i Marlona de Rossi, którego O’Neil kojarzył z Vegas. Nigdy go nie poznał osobiście, ale w mieście dużo o nim mówiono… Bardzo dużo.

„Skalp mutanta i część jakiejś maszyny”- jedyny warunek otrzymania nagrody. Runner spojrzał na swoją metalową tabliczkę z numerem.

-No nic, będzie trzeba zapolować w czasie drogi- uśmiechnął się na myśl o sprzątnięciu jakiegoś mutasa z bezpiecznej odległości swoją snajperką, wprost nie mógł się doczekać.
Chwycił pewnie kierownicę i poprawił się w fotelu.

„No to jazda”- pomyślał, gazując samochód przed startem.
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 13-03-2008 o 17:14.
Zak jest offline