Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2008, 21:33   #14
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Całą ta sprawa nabierała nieprzyjemnego obrotu. Obrotu, który przysparzał o ból głowy.
Wydawało się jednak, że Wacko potrafi zadbać o siebie, manipulować ludźmi. Pięknie trafił tych skurwieli w czuły punkt, ich urojony honor. Tacy zazwyczaj obracają więźniami, jednak zachowują się przy tym tak, jakby się znajdowali na jakimś średniowiecznym zamku.
Widać, zatłuczenie przez współwięźniów nie było miłą alternatywą, która Wacko nie przypadła do gustu.

Oczywiście, zawsze jest możliwość, że Ci tutaj nie będą się babrali w rodzinkę, przypisywanie dupodajki czy załatwianiem dodatkowych porcji żarcia i po prostu zajebią Wacko na miejscu.
Do tego dojść też nie mogło, osłabiłoby celę, współwięźniów.

Pomimo swojej aspołeczności, na przeciw swojej naturze, Zero szykował się do interwencji i ewentualnego wydłubania kilku oczu więcej.
Ciekawe tylko, po czyjej stronie staną więźniowie? Czy handlarz prochów i gość bez oka zainterweniują? Czy reszta sali wtrąci się do rozgrywki?
Co najważniejsze, ile czasu zajmie strażnikom dostanie się do sali i opanowanie zajścia?

Zero był już po posiłku, jak to można powiedzieć, nie miał nic do stracenia. Nikt mu żarcia nie doprawi, ani nie zabierze.
Stanął obok Wacko i spojrzał swoim mętnym wzrokiem na A-Doga. Po nim objął jego kompanów, zatrzymując się na rosłym czarnuch.
-Twój chłopak właśnie otarł się o śmierć przynajmniej osiem razy – spojrzał na Doga – Kiedy to mówię, mogłeś zginąć około pięć razy – znów zwrócił wzrok ku „szefowi” - Musisz skrócić smycz swojemu podopiecznemu, to nie wojna, tu się nie wystawia mięsa armatniego.

„Wojna...”

Pomimo, że nie okazywał tego, Zero był gotowy na reakcję. Kolano w jaja, palce w oczy, to zawsze skutkowały. Potem wjechanie nogą w kolano i po oponencie. Niewyobrażalne, że w takich czasach niektóre pipy okładają się po twarzy jak jacyś bokserzy, kiedy powinni wyeliminować słabszą jednostkę.

„Sorry Wacko, nie ma tu miejsca na honorowe potyczki...”