W nadziei, że kawa zbożowa pomoże mi się utrzymać na nogach przez resztę dnia, odpowiadam Marjanowi na jego pytanie.
- Usłyszałem coś niepokojącego w nocy i potem (kaszlnięcie) spać nie mogłem. Przedrzemałem trochę, ale... ehh (machnięcie ręką).
- Gdzie te śpiochy? - rzuciłem do Marjana, ty miałeś misję, ja się nie wyspałem, a oni tną komara w najlepsze.
Kręcę głową w zniecierpliwieniu.
- Idę odetchnąć świeżym powietrzem, będę za 1/10 klepsydry.
Wstaję i wolnym chybotliwym, kulejącym krokiem idę w stronę drzwi wyjściowych. Siadam na krawędzi poidła dla koni przed karczmą i rozglądam się po okolicy.
Po kilku minutach wracam do środka w nadziei, że reszta raczyła już wstać. Używam spostrzegawczości, aby obadać wygląd miasteczka i ludzi na ulicach.
__________________ Oto pięść moja. Zna ją świata ćwierć...
Kto ją ujrzy, ujrzy swoją... śmierć... GG: 953253 |