Venefica była na dole pierwsza. Czekała w tej samej alkowie na resztę towarzyszy nie wiedząc, że pomimo jej prośby reszta umówiła się na spotkanie przed południem. Wkrótce na dół zszedł
Nassair, który cały wieczór wydawał się być niezainteresowany sprawą uwolnienia
Joachima i odzyskania mapy.
Półelfka przyglądała się jego szybkiej gestykulacji, a słowa same pojawiały się w jej głowie.
-
Nassairze, nie możemy tego zrobić sami, bez wiedzy reszty. Przecież wiesz, że zostaliśmy wynajęci przez Gildię, ta sama Gildia przysłała nam nowych ludzi. Po to, żebyśmy współpracowali i wspólnie dotarli do celu. Przecież widzisz, że wszyscy zaangażowali się w próbę odzyskania mapy. Jestem pewna, że razem nam się uda. Nassair był nieporuszony. Trwali tak w milczeniu dłuższą chwilę.
-
No dobrze... Jeśli chcesz, odszukaj tych ludzi. Przecież nawet nie wiadomo czy od tamtego czasu coś się nie zmieniło. Ja pójdę z Krdikiem i Hektorem spróbować oficjalnie dostać się do Mera. Nie mogę ich przecież zostawić samych sobie. Może uda nam się załatwić audiencję pod innym pretekstem i mimo wszystko uda się coś dowiedzieć. Johann ma się udać z Wyszemirem i Serafin aby załatwić coś drogą nieoficjalną. Więc i Ty spróbuj swoich ścieżek. Wieczorem i tak wszyscy spotkamy się w karczmie.
Powoli wszyscy zaczęli schodzić na dół.
Johann o ponurej minie nie miał ochoty na dłuższe rozmowy.
Hektor - poważny, skryty w cieniu swojego kaptura.
Krdik jak zawsze gotowy do wypełnienia wszystkich rozkazów (choć o nieco bolących krzyżach - już dobrze po północy
Mishka zbudziła go, śpiącego w alkowie na krześle, i wtedy dopiero przeszedł do pokoju dzielonego z drugim kapłanem). A na końcu niemal równocześnie -
Wyszemir i
Serafin.
Dopiero koło południa wszyscy zjedli lekką jajecznicę i dogadując ostatnie szczegóły gotowi byli do drogi. Tak jak ustalili wczoraj, podzielili się na dwie trzyosobowe grupy. Pierwsza z nich - w skład której weszła
Serafin oraz
Wyszemir i
Johann - miała udać się na zwiady do dzielnic nędzy, poszukać osób, które być może będą mogły pomóc w dostaniu się na wyspę. Druga - z
Venefiką,
Hektorem i
Krdikiem na czele - wybrała drogę bardziej oficjalną.
I
Nassair, który wedle słów
półelfki musiał zająć się inną sprawą. Wieczorem natomiast wszyscy mieli spotkać się znowu w tej samej alkowie i zdać raport z tego, co udało im się załatwić w ciągu dnia.
Równo z wybiciem południa wyprawa opuściła progi karczmy, udając się tam, gdzie każdy z nich miał wykonać swoją część zadania.