Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2008, 22:12   #2
Maciass0
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Burmistrz Alan Prescott siedział w gabinecie, troszkę staro urządzonym jednakże jak na te czasy urząd był najlepiej wyposażonym miejscem w tej zapchanej dziurze zwanej Dodge City. Burmistrz siedział na obskurnie obdartym siedzeniu a przed sobą miał porozrzucane papiery i dokumenty będące bez znaczenia w tym społeczeństwie. Alan wstał i stanął w oknie

"Dlaczego tutaj nie ma okien, walę takie życie, ciekawe kiedy tamten przybędzie i dopełni zemsty, to już prawie 4 lata od tamtego momentu, kurwa"- pomyślał i zaklnął.

Rozglądał się przez chwilę a potem usiadł na miejsce uderzając w stół ze złości a kurz wzleciał do góry. Dokumenty aż wzdrygnęło i poruszyły się nie znacznie. Cały ten element nie miał znaczenia.

"Mam dosyć siedzenia w miejscu, kurde, tak nie może być! Codziennie nudy, kiedyś to kochałem, wciąż lubię ale jeszcze nigdy nie miałem szansy oddania krwi za moich "poddanych" "- pomyślał a myśli kłębiły się w umyśle.

Wtedy do gabinetu weszła jego sekretareczka, lubił obracać się w kręgu dziewek, lubił sobie ulżyć a taką właśnie miał szansę. Nazywa się Lilly. Ładnie kręci pupcią po moim.....
Nigdy nie zapomnę jej wyglądu i jej obroży na szyi. Tak ładnie to tylko ona wygląda. Ciekawe kto ma kluczyk do tej obroży, ale to jest mój kotek...

Niecałe 2 godziny później do gabinetu wparował kowboj około trzydziestki- to był Clint EastWood
-Panie burmistrzu mam wieści...-wycedził zdyszany-trzynastu sztywnych Indiańców... dwóch ciężko rannych...nie przeżyją... jednego złapaliśmy...
-A nasi?? -zapytał Alan.
-Pięciu martwych... trzech lekko rannych dwóch porwali...
-KOGO?!
-dr.Hokinsa i jego syna
-Musimy ich odbić! Hokins jest jedynym lekarzem w osadzie a jego syn zawsze trochę pomagał bez niego ranni długo nie pociągną! Zbierz ludzi na placu!
- rozkazał Alan Prescott

"Dobrze, że nie wszedł jakąś godzinę temu, bo zastałby mnie z sekretarką sam na sam, teraz dałem jej wolne więc poszła do domu. Ciekawe od jak dawna zatracam się w moich poglądach, coraz częściej mam wrażenie że zdradzam sam siebie..." - pomyślał jednocześnie przygotowując się.

Wziął swojego chromowanego deagla a naboje w paczkach wsunął do spodni od stroju podróżniczego. Na głowę założył stary, jeszcze przedwojenny kapelusz kowbojski, który świetnie chronił głowę przed słońcem i nadawał wygląd, przecież najważniejsza jest klasa!

Po 30 minutach burmistrz wyszedł tylnymi drzwiami po konia, który był przywiązany do belki.
- Witaj Kasztanko, dobrze cię widzieć, masz tutaj coś na przekąskę - powiedział i dał ciastko konikowi. Odwiązał przyjaciółkę i razem pojechali na plac przed ratuszem gdzie z oddali widać było kupę ludzi którzy stali w tumanie kurzu.
"To będzie trudne, ale trzeba się zmierzyć z losem" - pomyślał i podjechał do ludzi. Grabarz Tony Hawk chciał mu podsunąć krzesło abym stanął.

- Mój drogi mam ją - pokazując na klacz powiedział z ironią. Przełknął ślinę i zaczął mówić:
-Ludzie! po dzieszejszej obronie miasta wielu z nas poległo a inni są ranni ale niestety porwali Hokinsa i jego syna- po tłumie przebiegła fala szeptów-musimy zorganizować akcje ratowniczą bo cholera jasna wie co teraz te dzikusy z niemi robią! musimy skompletować drużynę liczącą przynajmniej 6 osób! kto zgłasza się na ochotnika??

W tłumie podniosła się jedna ręka. To był najemnik!
"Kurwa, jakieś ścierwo, które pewnie chce księżniczkę za żonę i kupę sprzętu."
Nazywał się Kojot, potem zgłosiło się tylko 3 jeźdźców.
 

Ostatnio edytowane przez Maciass0 : 21-03-2008 o 09:18.
Maciass0 jest offline