- Ależ proszę. - odezwał się równie spokojnie odzwierciedlając pokojowe nastawienie do tego typa i przesunął się dając miejsce gościowi w czapce z daszkiem. Nie pchał się do rozmowy. Zrobił sobie chwilę przerwy patrząc na jego ataki. Obserwował ciosy, gdzie woli je zadawać, jak szybko je zadaje i jak są silne. Strzelił palcami i szyją spoglądając na Zero. Dla niego nie był już niczego wart. Był po prostu śmieciem, brak odpowiedzialności i jakiegokolwiek rozumu. Był nikim. Po małej przerwie wrócił do boksowania. Zacisnął zęby i zaczął boksować. Lubił to robić, odprężało go to i jednocześnie wzmacniało jego siłę i sprawność fizyczną.
Po dłuższej chwili pojawiły się czarne skurwysyny. Miał ochotę złoić im dupy. Tak bardzo się do tego rwał, ale się powstrzymał. Rozum zwyciężył nad żądzą krwi. Może to i lepiej... Ukradkiem spoglądał na tych psów. O dziwo nie rwali się do walki, ani nie zaczepiali. Znaleźli sobie pustą ławeczkę i usiedli na niej. Nie skomentował. Co chwila łypał na nich jednym okiem. Czekał co się dalej stanie. Może gość w czapce go zagadnie, może czarnuchy go zobaczą i będzie sie bić. Może znajdą jednego z jego współwięźniów i będzie musiał interweniować. Może znajdą kogoś innego i zaczną go lać. A może po prostu będą siedzieć i gadać o pierdołach. W sumie, miał to gdzieś co się stanie, ćwiczył. Teraz tylko to było dla niego ważne. Ale wiedział jak powinien w odpowiednich sytuacjach zainterweniować, bądź pozostać w cieniu. Po prostu wiedział...
__________________ Kiedy rodzisz się, nawet góry toną we krwi...
I nastał czas że wylał Hades!!! |