Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2008, 16:44   #3
mjl
 
mjl's Avatar
 
Reputacja: 1 mjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwu
Toma obudził hałas. Na początku wziął to za efekt cholernego kaca, ale coś wydawało mu się nie tak. Otworzył oczy, rozejrzał się wokoło siebie. Znajdował się w brudnej, zapchlonej karczmie w Dogde City. Był szczególnie zły, bo po dostaniu się do miasta wykiwały go dziwki.

Ostatkiem sił zmusił swego konia do skierowania się w kierunku tej dziury. Chciał się tu zrelaksować, odpocząć by niedługo znowu wyruszyć w drogę. Gdy wygrał z karczmarzem w karty trochę gambli, chciał je jakoś wydać. Cały Tom… Mając gamble, przepuszczał je na whisky i dziwki. Niejednokrotnie uciekał z miasta, po zrobieniu jakiejś rozróby po pijaku. A w Dodge City było tak.
Poszedł do Domu Uciech. Po wypiciu jednego drinka stracić przytomność.

Musiały czegoś mi dosypać – myślał sobie.
Nawet zwykłym, głupim kurwom udało się mnie wykiwać… Starzeję się? Obudził się rano, bez ubrania przed burdelem.
Odegram się na nich – wrzeszczał mu próżny głosik w głowie.
Otrząsnął się z wspomnień. Wstał, rozglądając się za swoim ubraniem. Wypatrzył swoją starą, wytartą, flanelową koszulę i dziurawe dżinsy. Gdy ruszył się po nie z łóżka, nogi odmówiły mu posłuszeństwa i upadł jak długi przed nim.

KURWA, STARZEJĘ SIĘ. – stwierdził.
Po paru nieudolnych próbach znalezienia butów, w końcu je znalazł. Stare, zniszczone, z cholewami ale i wygodne – jego kochane buciki. Hałas nasilał się. Tom wyjrzał przez okno, obserwując biegających w tą i z powrotem ludzi.
Na pewno wydarzyło się coś złego. Ciekawe, czy tylko mogę na tym jakoś zarobić. – pytał siebie w duchu. Czegoś mu jeszcze w swoim ekwipunku brakowało… Koszula, spodnie, stara bielizna, kapelusz, ukochane buciki..
BROŃ, GDZIE MOJE MAGNUM? Przeszukał cały pokój, znalazł je pod poduszką. Wyszedł z karczmy, wziął konia i powoli ruszył w kierunku zamieszania. Chciało mu się pić, bolała go głowa… Słońce nieubłaganie raziło… - czuł się źle. Zobaczył tłum ludzi. Jakiś pajac wspiął się na krzesło, by lepiej go było widać.

„Ludzie! po dzisiejszej obronie miasta wielu z nas poległo a inni są ranni ale niestety porwali Hokinsa i jego syna…” Bla, Bla Bla… - Do rzeczy chłopie, do rzeczy. - mruknął pod nosem

Śmieszny jegomość nadal przemawiał. „Musimy zorganizować akcje ratowniczą bo cholera jasna wie co teraz te dzikusy z niemi robią! musimy skompletować drużynę liczącą przynajmniej 6 osób! kto zgłasza się na ochotnika??” W tłumie podniosła się ręka. Jej właściciel zaczął przemawiać. „Jestem Kojot i mam gdzieś tych indian i waszą opinie o mnie. Pójdę na tą wyprawę pod jednym warunkiem będe mógł zabrać wszystkie rzeczy tych indiańców których zabije.” – Już mi się podobasz, wiesz, co w życiu ważne - pomyślał w duchu Tom.
-"Dobrze. Bierz wszystko a nawet więcej, jak chcesz"-powiedziała ta ciota. -"Chyba nie pozwolicie żebym musiał odbijać Hokinsa sam z panem Kojotem??"

Tom już miał zawracać konia i pozostawiając ludzi swoim sprawom i problemom, odjechać. Lecz nagle zdarzyło się coś dziwnego. Stara babcia stojąca za koniem Toma, uderzyła jego dzielne zwierzę w zad. Koń pociągnął Toma do przodu i zatrzymał się koło burmistrza. A to stara flądra – pomyślał sobie i przyjrzał się kobiecie. Na swej zwiędłej twarzy widniał jej wredny uśmieszek.
Popatrzył na ludzi dookoła. Patrzyli na niego jak na bohatera, podobało mu się to. Nagle w jego głowie zaświtała pewna myśl. Ja – bohater. A tam gdzie jest bohater, są dziwki i gamble. Z szerokim uśmiechem uścisnął dłoń chyba-Burmistrza i ustawił się koło najemnika. Gdy przechodził koło urzędnika, ten wykrzywił się, poczuł odór tytoniu, potu i whisky.
 
__________________
Idzie basista przez ulicę, patrzy a tam mur przed nim. Stoi przed nim i stoi, a wkrótce mur się rozwala...
Jaki z tego morał?
"Albo basista jest głupi albo niedorozwinięty."

Ostatnio edytowane przez mjl : 20-03-2008 o 20:11.
mjl jest offline