Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2008, 17:55   #26
Maciass0
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Kane po odejściu od grupy współwięźniów miał roztargniony umysł. Myśli kołowały mu się po całej głowie. Gdzie był ich cel? Jakie będą konsekwencje jego czynów, czy kiedyś mu wybaczą? Szedł patrząc w dół, a wyobraźnia tworzyła coraz to dziwniejsze obrazy krwi i śmierci przy każdym złym ruchu ze strony jego. Widział siebie, widział więzienie.

"Kurwa, co ja mam zrobić, mam przecież cel, muszę go wykonać! Przecież oni są dziwni i jak będę z nimi siedział to wchłoną mnie jak gąbka wodę. Będę wraz z nimi posądzany jako grupa. Mam własny cel i muszę go wykonać!" - Myśli kłębiły się w umyśle Gangsty


Szedł wciąż zamyślony, nie patrzył się na boki, nagle padł strzał a kamienny z myśli Kane wzdrygnął się i zaczął szukać wzrokiem odpowiedzi, zobaczył celującego strażnika na wieżyczce jakieś 40 metrów od niego. Kane zaczął szukać po sobie ran, obmacywać się w poszukiwaniu dziur.

"O kurwa, ten palant mnie zabił, dlaczego? Ty chuju!" - Rozpaczliwie bluzgał a jego umysł zapełnił się przekleństwami. Usłyszał kojący głos strażnika:
-Hej, Ty tam, czarnuchu, nie zabiłem cię, ale włóż dupę w procę i wypierdalaj stamtąd.
Kane zaczął się rozglądać na boki i wreszcie zobaczył, co się dzieje i gdzie jest. Wszedł chyba na zakazaną strefę w więzieniu, jakim były doły, z których wydobywał się skowyt więźniów. Kane podniósł głowę zmieniając cel oglądania i powiedział do strażnika:
- Już idę, jestem jaki jestem i sorry kurwa że wjebałem się w te strony, ale nie krzycz na mnie bo już sobie idę - I Kane wycofał się w bezpieczne strony z dala od tego "gbura".

"Kurde miałem teraz wielką szansę, ale przecież mogło być różnie, mógł mnie zabić tak łatwo, miał mnie jak na talerzu" - pomyślał.

Kroki Kane'a zbliżały się do boiska w koszykówkę. Kane zobaczył ten beton te obskurne kosze, ławki dla widowni były całe ojszczane bądź poniszczone przez więźniów.

"Prawie tak jak na dzielnicy, kiedy graliśmy jak byłem młody, a potem się zaczęło... I kurwa było do dupy!" - zagaiła myśl.

Przez chwilę przeszła mu myśl żeby zagrać z tamtymi typami, ale gdy zobaczył jaki mają poziom oczy mu wyschły z czasu w jakim patrzył się na nich.

"No tak, jak się ma dożywocie to mają czas na granie. Niech grają, ja muszę myśleć...."

Wtedy pojawili się tamci czarni, niektórzy zaczeli szczekać,
"Co to za zwyczaj, co oni takiego robią że oni się boją?"- pomyślał
Usiedli na ławce a wzrokiem przeszywali każdego, który spojrzał się w ich stonę. Dziwne uczucie właśnie dotknęło Kane'a gdy jakiś największy czarnuch spojrzał na niego, nie czuł czegoś takiego od dawnego czasu.
Kane obrócił się i spojrzał na boisko oglądając grę i przypominał sobie ruchy i zagrywki które znał z gangsta hood. Joł!
 
Maciass0 jest offline