Stan Hamilton
Chemik ze zdziwieniem słuchał szczątkowych wiadomości o napadzie na tego sklepikarza... Nie zdziwiłoby go, gdyby to Raagnak, czy choćby Kristoff wszczęli rozróbę... ale ksiądz? Stan mruknął z dezaprobatą, ale wolał nie dolewać oliwy do ognia; Gedan chyba i tak przechodził wewnętrzne katusze.
W końcu musieli się zatrzymać. Byli tu sami; chyba bezpieczni, dookoła panował chłód, ktoś rozpalił ognisko... I wreszcie wrócili do planowania tego, co tu najważniejsze- Polowania na Tornado.
- Tempo istotnie narzuciliśmy... Tyle czasu żeśmy zmarnowali, że nie zdziwiłbym się, gdyby Chmura już dawno odleciała nad Boston...- mruknął chemik do towarzyszy, przejmując głos w dyskusji.- W sumie jedziemy zgodnie z planem... hmm... mamy tylko drobne opóźnienie, ale i tak powinniśmy znaleźć się na miejscu niedaleko Chmury. Przeliczmy...- Stan wziął do ręki kij/patyk/czy inne coś, czym mógł wodzić po ziemi, rysując coś w rodzaju linii prostej, zaznaczając punkty na bokach...
- Z moich amatorskich obliczeń wynika, że powinniśmy jechać teraz w kierunku Sacramento... Ma ktoś mapę? Jedziemy drogą w kierunku Sacramento, a potem odbijamy w kierunku Sierra Nevada... mniej więcej tam powinniśmy złapać chmurkę... Ekhm... o ile się nie mylę... |