Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2008, 18:10   #12
Rainrir
 
Rainrir's Avatar
 
Reputacja: 1 Rainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputację
Abimelech Bardog

-Jak masz na imię?- spytałeś, gdyż bez takowego nie ma mowy o współpracy.
Rycerz popatrzył na Ciebie, lekko zwalniając kroku, po chwili się odezwał
-Imię me nie jest ważne, no, ale skoro pytasz-powiedział powoli, i po krótkiej przerwie dodał
-Zwę się Zygfryd Biały-po czym głośno się zaśmiał
Ciekawiło was, co tak bardzo go rozbawiło.

-Tak jak już wcześniej mówiłem-jego głos spoważniał
-Nasze zadanie nie jest proste, z jednego powodu.-w tym momencie skończył mówić
-Jaki to powód?-zapytał po chwili Barian

Zygfryd popatrzył przez chwilkę na każdego z was, po czym dokończył.
-Nie wiemy, kto i dlaczego porywa tych ludzi, możliwości jest wiele, ja, osobiście wysnuwam kilka teorii, z którymi za chwilkę wyjaśnię wam obu

Nie czekając długo na odpowiedź, dlaczego dopiero za chwilkę, ujrzeliście targ.
Nawet jak na tak wczesną porę, większość straganów wypełniona była przeróżnymi towarami. Tu owoce, tam warzywa, jeszcze dalej jakieś różności.
Pełno przekupek, wychwalających swe produkty, co chwila jakieś plotkary, albo gospodynie, wymieniające się przepisami.
Zrozumieliście, dlaczego w tym momencie nie może wam wyjawić tych hipotez.

Przedzierając się przez tłum, który zobaczywszy rycerza w zbroi, lekko się rozpierzchnął na boki. To ułatwiało marsz, choć dziwny wzrok ludzi, podążający za wami, był jakiś dziwny.

-Dobrze, teraz mogę wam wyjawić co nieco-powiedział, rozglądając się, czy nie ma nikogo w pobliżu
-Jednym, i najpewniejszym, jest sekta, czcząca jakiegoś boga śmierci, choć osobiście w to nie wierze, i raczej mam nadzieje, że to nie to, ponoć skurwysyny mają kaplicę gdzieś w kanałach... idioci
Barian popatrzył na Ciebie, z lekkim niepokojem.
-Dalej, jakaś grupa przestępcza, zabijają i okradają, lub na odwrót, no i ostatecznie, jakiś szaleniec albo potwór- tu zakończył mówić, a cisza nie dawała wam spokoju... potwór.

Vincent de Meiss

Po chwili Twój talerz był pusty, nie licząc kilku kropel krwi.
Tak jak lubisz, choć Arnold mógł mieć rację, jakby posmak lepszy.
Po chwili Arnold znów wrócił. Przypatrując mu się z bliska, zobaczyłeś zmęczenie w jego oczach. Ciężko dla Ciebie haruje, *Może zbyt ciężko*pomyślałeś

Wóz gotowy, Panie-słowa [b]Arnolda[/i] wyrwały Cię z zamyślenia
-Dzięki, przekaż, że za chwilkę ruszamy-Chwilę potem znów przebywałeś sam,
po czym ruszyłeś w ślad za Arnoldem.

Deszcz w parze z silnym, zimnym wiatrem, ścinał po twarzy. *Pieprzona Wiosna*

Wsiadłeś do powozu, rozmyślając, czy nie udać się najpierw do jakiejś gospody, napić się dobrego trunku, i troszkę pomyśleć

Victor Evans

Dziewczyna stała w pozie lekko przykucniętej, gotowa do ucieczki, lecz blokowałeś jej drogę.
Kilka łez pociekło jej po twarzy. Bardzo ładnej.
-Dlaczego to zrobiłaś?-zapytałeś, ciekawiło Ciebie to, że jeszcze nikomu innemu taki wyczyn się nie udał, jej umiejętności były wysokie.
Te słowa spowodowały u niej jeszcze więcej łez, nie wiedziałeś czy są one szczere, czy nie.
Zastanawiałeś się, jak zakończyć tę sprawę.

Argon Sawersij

W tunelu było bardzo zimno, w dodatku wszędzie kapała woda, jakbyś był pod jeziorem.
Martwiłeś się tylko o jedno. Twój cel będzie się miał od teraz na baczności, skoro ktoś go śledził.
Zastanawiało Cię tylko to, co on tutaj robił.
Jaskinia ciągnęła się w nieskończoność, wydawało Ci się, że nie ma końca, a przynajmniej jest bardzo daleko.
Po jakimś czasie droga stawała się trudniejsza, gdyż podłoże robiło się coraz bardziej nierówne.
Ale po chwili coś usłyszałeś. Jakieś dźwięki. Po przejściu kilkunastu kroków okazało się, że to były słowa, a dochodziły zza drzwi.
*Drzwi tutaj?*pomyślałeś, podchodząc jeszcze bliżej, co by móc lepiej podsłuchać.
...to zadanie jest trudniejsze, od dotychczasowych, musisz znaleźć...-stało się coś strasznego. Kopnąłeś kamień, który uderzając o drzwi, narobił dużo hałasu, a rozmowa ucichła, a następnie zaszurało krzesło, i rozległy się kroki, w Twoim kierunku.

Diego Nemis

Otworzyłeś drzwi. Pomieszczenie nie było duże, ale miejsca starczyło na kilka szafek, biurko oraz 3 krzesła. Na jednym z nich siedział człowiek. Długa siwa broda zdradzała jego wiek.
To jeden z Twoich przełożonych. Ukłoniłeś się nisko, po czym usiadłeś na wolnym krześle.
-Jakie jest moje zadanie tym razem?-zapytałeś, ale i tak chodziło o jedno.
O sprzątnięcie jakiegoś niepożądanego jegomościa.
Staruszek przez dłuższy czas nic Ci nie odpowiedział, wpatrzony w skrawek papieru, po którym coś pisał. Za wolno, jak dla Ciebie.
Odłożył pióro, następnie wziął papier, by przypatrzeć się dokładniej temu, co napisał.
-Cieszę się, że przybyłeś tak szybko, i myślę, że i ty się ucieszysz, gdyż to zadanie jest trudniejsze, od dotychczasowych, musisz znaleźć...-przerwał. Wiedziałeś, dlaczego.
Za drzwiami usłyszałeś hałas.
-Sprawdź to, szybko-powiedział starzec, wyraźnie ze strachem w głosie.
To, co tutaj się dzieje, nie może być nikomu zdradzone, i wiedziałeś, że magiczny zamek nie wygłusza tego, co jest tu omawiane.
Wstałeś, odsuwając krzesło, po chwili dzierżyłeś miecz. Ruszyłeś szybkim krokiem w stronę drzwi.

Samantha de Syphiell Arois

Pierwsze promienie słońca dochodziły do Twych powiek.
*Czas wstawać-Pomyślałaś, przeciągając się i przecierając oczy.
Na szczęście dziś nie było żadnych zajęć, miałaś cały dzień wolny, nie wiedziałaś jak go wykorzystać, być może przejdziesz się po mieście, i coś namalujesz?
Wstałaś, ponownie się przeciągając, i patrząc w lustro.
Może jednak się nie przebierać, i posiedzieć w domu?
 
Rainrir jest offline