Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2008, 00:30   #30
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Kiedy Zero ujrzał cyfrę, na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Chociaż dziwne zdawało się to, jak wyraźny przekaz gościł na plechach więźnia, trzeba było zbadać każdy ślad. Nie mógł sobie pozwolić na zignorowanie znaku, jednocześnie wiedząc, że to nie może być takie proste.
Nigdy nie było proste.

Wstał i podszedł do mężczyzny. Patrzył na niego swoim półprzytomnym wzrokiem, lekko się uśmiechając.
Nie miał planu na rozmowę, tak samo jak nie miał planu na jakiekolwiek inne działanie, zaistniałe dzisiejszego dnia. Czasami zapominał o swojej misji, która trapiła go od pamiętnego dnia.
Wtedy działał irracjonalnie, przeciwnie ze swoją naturą. Chaotycznie, jak wtedy, na stołówce.
Niestety, był zwykłą istotą ludzką i jak każdemu człowiekowi, zdarzało mu się działać bez namysłu, by następnie żałować podjętej czynności.

-Nie będzie Ci przeszkadzało, jeśli się przyłączę?
Niepewne pytanie, wypowiedziane pewnym tonem. Po czymś takim mogło zdarzyć się wszystko, szczególnie w taki miejscu.
Czasem ciężko jest spotkać się z akceptacją, jednak gdy jest się kimś nowym w więzieniu, sytuacja wygląda zgoła inaczej, niż poza jego murami.
Wszystkie grupy szukają sprzymierzeńców, nowych ludzi, zaś Ci ludzie grup, naturalna kolej rzeczy. To nie pierwszy dzień w pracy, gdzie ktoś podłoży Ci świnię, bo jesteś świeżym mięsem.
Czasu na manipulację jest zbyt mało, by móc przemyśleć niektóre decyzję. Wszystko zazwyczaj sprawdza się w praniu – ktoś zostaje, albo wylatuje, niejednokrotnie w innej kolejności, niż przyszedł.
Świeża krew musi być respektowana, czy tego ktoś chce, czy nie. Nikt nie waży się tego okazać, jednak prędzej czy później, nowy nabytek znajdzie swoją grupę, a najważniejsze jest to, żeby to była Twoja grupa. Każda inna oznacza wyrok.
Wybierając dobrze, jednocześnie wybiera się źle, absurdalna kolej losu.

Zero podwijał powoli rękawy, czekając na odpowiedź. Lustrował twarz mężczyzny, to był najważniejszy element ludzkiego ciała. Bez twarz nie jesteś człowiekiem.
Kiedy rękawy sięgały coraz wyżej, kolejne rany ukazywały się światłu dziennemu. Całe mnóstwo, dłuższych i krótszych, głębszych i płytszych. Wszystkie łączyła jedna, wspólna cecha – były zagojone, jakby powstały spory kawał czasu temu.